sobota, 31 października 2015

Wigilia Wszystkich Świętych: bł. Anioła z Acri i św. Alfonsa Rodrigueza.


Święty Alfons Rodriguez - były przedsiębiorca, wdowiec, skromny i pełen dobroci rozmodlony zakonnik.  Ze względu na duże zaległości w nauce, dojrzały wiek i wymagające studia porzuca marzenia o kapłaństwie, wdziewa habit i posługuje przy klasztornej furcie.


Błogosławiony Anioł z Acri - Łukasz Antoni Falcone urodzony w Acri. Kilka razy wstępował do kapucynów i rozczarowany występował. Dopiero za trzecim razem postanowił pozostać w klasztorze i wdział habit. Jego droga do kapłaństwa była długa. Przygotowanie do święceń zajęło mu prawie 10 lat. Zahartowany przez duchowe zmagania zasłynął z dobroci. Był cenionym kaznodzieją, spowiednikiem i kierownikiem duchowym.

Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił. Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili. List do Efezjan 2,8-10

Czy mam przyjaciół pośród świętych? Czy proszę ich o modlitwę i wstawiennictwo? Czy wiem, że pośród moich bliskich, którzy zmarli, i przodków mogą być święci? Czy myśląc o jutrzejszym dniu widzę kiedyś także siebie w gronie świętych, radujących się bliskością Boga i kosztujących wiecznego szczęścia? Czy pragnę Nieba i czynię dobro, świadomie dążąc ku Światłości jaką jest Bóg?

Jaka jest moja wiara? Czy spotkałem już Chrystusa Zmartwychwstałego? A może moje serce jest ciemnym i wilgotnym od łez grobem, przywalonym głazem smutku i przysypanym zeschłymi liśćmi niedowiarstwa?

Czym jest dla mnie jutrzejsze święto? Karnawałem śmierci z wykrzywioną szyderczo maską, który oswaja ze śmiercią i za zasłoną kpiny stara się ukryć ludzki lęk przed rozkładem i unicestwieniem? A może spotkaniem z ludźmi, którzy dostąpili chwały Nieba i modlą się za nas nieustannie, pragnąc nas także przyciągnąć do Nieba i Chrystusa? Czy w zapalanym na grobie zniczu widzę Światło Zmartwychwstałego Pana? Czy Krzyż jest dla mnie znakiem zwycięstwa nad śmiercią i bramą wiodącą do Nieba?

Wiele jest dróg, które prowadzą do Boga i podobnie jest ze świętością. Jest ona dostępna dla każdego kto czyni dobro i już na ziemi żyje w bliskości Boga. Pozwólmy Chrystusowi przenikać nasze serca i przemieniać je w żywy, niegasnący płomień miłości. Pozwólmy prowadzić się splątanymi ścieżkami życia do Nieba.

Błogosławiony Aniele z Acri i święty Alfonsie, módlcie się za nas i proście o wytrwałość i gorącą miłość, abyśmy podążali wytrwale ścieżkami dobra i zawsze poszukiwali Boga, gdyż to ku Niemu zdążamy, idąc przez życie, a nie ku nicości uosabianej przez grób. Amen.

Modlitwa po Komunii Świętej. Naucz mnie Jezu troszczyć się o braci i ich potrzeby. Naucz mnie myśleć najpierw o bliskich, a nie o sobie. Wszak Ty troszczysz się o mnie cały czas, więc zatroszczysz się i o to czego mi najbardziej w danej chwili brakuje. W pierwszej kolejności przymnóż mi duchowych dóbr: cierpliwości w znoszeniu cierpienia i miłości zapalającej do czynienia dobra. Amen.

Rozważania na dzisiejszy dzień. Eremita z Eremu Maryi "Brama Nieba": Pierwsze i ostatnie miejsce...


piątek, 30 października 2015

Uroczystość poświęcenia Kościoła Metropolitalnego w Katowicach: 30 października 1955 - 30 października 2015 roku.

Jedynie Bogu cześć i chwała!
Archikatedra Chrystusa Króla. Widok obecny po zmianach w trakcie budowy, które wprowadzono pod naciskiem władz w latach 50. Poświęcenia Katedry dokonał biskup częstochowski Zdzisław Goliński.

Chrystus Król - Patron Katedry. Rzeźba Jerzego Kwiatkowskiego.


Projekt pierwotny autorstwa Zygmunta Gawlika i Franciszka Mączyńskiego.


Zaproszenie na wirtualną wycieczkę:
Po Katedrze oprowadza były Proboszcz ks. dr Stanisław Puchała...

Dzisiaj przypada 60. rocznica poświęcenia Katedry Chrystusa Króla - głównego Kościoła Diecezji Katowickiej powołanej do istnienia w 1925 roku bullą papieża Piusa XI „Vixdum Poloniae unitas” z 28 X 1925 r. Niech Chrystus Król błogosławi naszemu Kościołowi i Archidiecezji Katowickiej na kolejne lata. Niech strzeże wiary w sercach wiernych i będzie dla nas Jedyną Drogą i Prawdą. Niech obdarza nas Życiem i umacnia w nas wiarę, nadzieję oraz miłość. Amen.


Rozważania na dzisiejszy dzień. Eremita z Eremu Maryi "Brama Nieba": Roztropne zaufanie...

Więcej z historii Katedry niebawem. Teraz można sięgnąć do Czytelni brewiarz.pl... i na stronę Archikatedry...



Źródło obrazków: 1 - kadr z filmu..., 2..., 3- rycina... .

czwartek, 29 października 2015

Patroni dzisiejszego dnia: bł. Michał Rua, prezbiter, i św. Felicjan, męczennik.


Błogosławiony Michał Rua - następca i "prawa ręka" świętego Jana Bosko

Często powtarzamy, rozkładając bezradnie ręce: Ja nic nie mogę. Cóż może jeden człowiek?! Gdy bł. Michał, po śmierci św. Jana Bosko, przejmował pieczę nad dziełem swojego duchowego ojca było 64 placówek i ok. 700 współbraci. Umierając pozostawił 341 domów w 30 krajach i ok. 4000 członków. Niech przykład życia wypełnionego pracą na rzecz bliźnich i służbą Bogu zachęca nas do podejmowania wysiłku i wytrwałej pracy, niech zagrzewa nas do odwagi, by podjąć działanie tam, gdzie panuje bezczynność. Pamiętajmy, że od jednego drzewa zaczyna się las a od jednej kropli wody ocean. Czyńmy dobro i nie zniechęcajmy się. Wszak z serc rozpalonych miłością do Boga i bliźniego, a nie kamieni i złota wznosi się Królestwo Niebieskie.

Miłością do Boga płonęło też serce świętego Felicjana, który na początku III wieku w Kartaginie poniósł męczeńską śmierć dla Chrystusa. Nam nikt nie zakazuje uczestnictwa w liturgii. Czy i moje serce płonie pragnieniem bycia blisko Chrystusa Eucharystycznego? Jakim jestem chrześcijaninem - letnim czy gorącym? I jaka jest moja wiara - letnia czy gorąca?


Błogosławiony Michale i święty Felicjanie, wypraszajcie nam gorliwość i pracowitość. Zapalajcie w nas miłość do Chrystusa. Amen.


Cytaty z dzisiejszych czytań...


Bracia: Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i nam wszystkiego nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł za nas śmierć, co więcej, zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i wstawia się za nami?
Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: "Z powodu ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź". Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował.
I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani potęgi, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. Rz 8, 31b-39

A Ty, Panie, mój Panie,
ujmij się za mną przez wzgląd na Twoje imię,
wybaw mnie, bo łaskawa jest Twoja dobroć.
Bo jestem nędzny i nieszczęśliwy,
zranione jest moje serce. Z Psalmu 109


(...) Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście.(...) Łk 13, 31-35



Do końca moich dni chcę żyć pod Twoimi skrzydłami i karmić się Twoim Słowem. Otwórz mnie na Twoje dary i wypełnij Swoją miłością po brzegi. Niech w żadnym zakamarku mojego serca nie pozostanie miejsce na egoizm, rozgoryczenie, żal, złość, gniew... Niech nigdy nie zapomnę, że NIC nie może oddzielić mnie od miłości Chrystusowej. Jedynie ja sama mogę wzgardzić tym darem i oddzielić się od Chrystusa, wybierając zło - godząc się na kompromisy z wrogiem Boga, pragnąc "ugrać" coś dla siebie kosztem bliźniego, goniąc za pozornym szczęściem.

Modlitwa po Komunii Świętej. Nic nas nie oddziela od Ciebie Jezu. Nawet najcięższy i najohydniejszy grzech, którego człowiek nie jest w stanie przebaczyć. Ty nigdy nas nie potępiasz i nie obrzucasz kamieniami. Ty pierwszy wyciągasz do nas rękę na zgodę i wybaczasz wszystko. Wystarczy nasza głęboka skrucha, postanowienie zmiany swojego postępowania i szczere wyznanie grzechów. Jak można Ci nie zaufać?

Rozważania na dzisiejszy dzień. Eremita z Eremu Maryi "Brama Nieba": Cel i sens życia...


środa, 28 października 2015

Patroni dzisiejszego dnia: święci Szymon i Juda Tadeusz, Apostołowie.


Święty Juda Tadeusz, zwany "gorliwym", Apostoł, męczennik

Święty Szymon, zwany "odważnym", Apostoł, męczennik


Umiłowani, wkładając całe staranie w pisanie wam o wspólnym naszym zbawieniu, uważam za potrzebne napisać do was, aby zachęcić do walki o wiarę raz tylko przekazaną świętym. Wkradli się bowiem pomiędzy was jacyś ludzie, którzy dawno już są zapisani na to potępienie, bezbożni, którzy łaskę Boga naszego zamieniają na rozpustę, a nawet wypierają się jedynego Władcy i Pana naszego Jezusa Chrystusa. [...]

Wy zaś, umiłowani, przypomnijcie sobie te słowa, które były zapowiedziane przez Apostołów Pana naszego Jezusa Chrystusa, gdy mówili do was, że w ostatnich czasach pojawią się szydercy którzy będą postępowali według własnych pożądliwości. Oni to powodują podziały, [a sami] są cieleśni [i] Ducha nie mają. Wy zaś, umiłowani, budując samych siebie, na fundamencie waszej najświętszej wiary, w Duchu Świętym się módlcie i w miłości Bożej strzeżcie samych siebie, oczekując miłosierdzia Pana naszego Jezusa Chrystusa, [które wiedzie] ku życiu wiecznemu. Dla jednych miejcie litość, dla tych, którzy mają wątpliwości: ratujcie [ich], wyrywając z ognia, dla drugich zaś miejcie litość z obawą, mając w nienawiści nawet chiton zbrukany przez ciało. [...]  Z Listu świętego Judy


Bracia: Nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha. Ef 2,19-22 [Z czytań na dzisiejszy dzień]


(...) Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu; przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. (...) cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich. Łk 6, 17-19 [Z czytań na dzisiejszy dzień Łk 6,12-19]

Święci Apostołowie Szymonie i Judo Tadeuszu! Wyproście nam gorliwość i odwagę w głoszeniu Chrystusa. Niech nie spychamy wiary i Przykazań do sfery prywatności, rozdzielając sztucznie to, co prywatne i publiczne. Niech nie przywdziewamy maski światowych ludzi, tłumacząc swoje pokrętne zachowanie tym, że nie mamy odwagi albo wstydzimy się przyznać do Chrystusa, gdyż boimy się surowego osądu i potępienia. Niech nie wyrzekamy się Chrystusa ani dla korzyści, ani ze strachu przed prześladowaniami i odrzuceniem. Amen.

Modlitwa po Komunii Świętej. W Tobie jest MOC i życie. Gdy oddalam się od Ciebie ginę. Naucz mnie trwać przy Tobie i chroń przed rozproszeniami. Naucz mnie wierności i obdarz darem wytrwałości. Niech nie ulegnę presji otoczenia i nie zniechęcę się przeciwnościami. Niech mocno trwam w Tobie a głęboka modlitwa poprzedza każde moje działanie. Amen.

Przed Najświętszym Sakramentem. Dzisiaj ogarnęło mnie zdumienie. Wchodząc do świątyni zauważyłam zaczytaną, klęczącą postać, wpatrzoną w modlitewnik. Jak to możliwe - w mojej świadomości rozbłysła myśl - że dzisiaj wpadam do Jezusa "na herbatkę i ciasto", a kiedyś oddzielona byłam od Boga tysiącem grubych murów, a kiedyś ześlizgiwałam się po kamieniach słów, a kiedyś odczytywane przeze mnie zdania zapadały w głuchą pustkę. Boże! Najdroższy Jezu! Dziękuję za dar wiary! Dziękuję za Twoją obecność pełną ciepła i miłości. Dziękuję za cierpienie, które rozdarło moje serce i sprawiło, że w ogłuszającej ciszy usłyszałam Twój przejmujący szept: Pragnę obecności człowieka przy mnie! Pragnę twojej obecności... Dziękuję za cud wiary i serce dziecka, które we mnie odkryłeś i wskrzesiłeś. Amen.

Rozważania na dzisiejszy dzień. Eremita z Eremu Maryi "Brama Nieba": Dobre decyzje...


wtorek, 27 października 2015

Z czytań na dzisiejszy dzień.

Bracia: Sądzę, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z Chwałą, która ma się w nas objawić. Bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Stworzenie bowiem zostało poddane marności nie z własnej chęci, ale ze względu na tego, który je poddał, w nadziei że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych.
Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia. Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy oczekując przybrania za synów, odkupienia naszego ciała. W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni. Nadzieja zaś, której spełnienie już się ogląda, nie jest nadzieją, bo jak można się jeszcze spodziewać tego, co się już ogląda? Jeżeli jednak, nie oglądając, spodziewamy się czegoś, to z wytrwałością tego oczekujemy. Rz 8, 18-25



Pan uczynił nam wielkie rzeczy i ogarnęła nas radość. Z Psalmu 126



Jezus mówił: "Do czego podobne jest królestwo Boże i z czym mam je porównać? Podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posadził w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki powietrzne gnieździły się na jego gałęziach".
I mówił dalej: "Z czym mam porównać królestwo Boże? Podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło". Łk 13, 18-21


Moje nawrócenie zaczęło się od pragnienia wiary, od wielkiego pragnienia wiary. Byłam jak ziemia jałowa, palona promieniami słońca i smagana przez wiatr. Czekałam na śmierć albo cud. Twoje Słowo stało się dla mnie ziarnkiem gorczycy, które rzuciłeś niepostrzeżenie w moje serce i zaczynem, który  poruszył moją duszę, ale to Twoje Ciało jest pokarmem dającym wzrost i życie. Dzięki Tobie oddycham swobodnie i biegnę. Dzięki Tobie moje myśli są lekkie i pełne słońca - rozkwitają nadzieją i miłością. Jezu! Wyrośnij we mnie drzewem silnej wiary i przemień mnie w chleb dla potrzebujących i szukających Boga. Amen.

Modlitwa po Komunii Świętej. Baranku Boży! Moja Tarczo i Obrono! Strzeż moich myśli. Rozwiewaj plewy i kąkol zła. Zachowuj ziarno dobra, żeby każda moja myśl była pełna światła i miłości, żeby prowadziła ku Tobie, bo w Tobie jest wszystko - i radość, i życie, i z martwych wstawanie. Amen.


Rozważania na dzisiejszy dzień. Eremita z Eremu Maryi "Brama Nieba": Przedsięwzięcia i pokusy...


poniedziałek, 26 października 2015

Z czytań na dzisiejszy dzień.



Ciężary nasze dźwiga Bóg, zbawienie nasze.
Bóg nasz jest Bogiem, który wyzwala,
i Pan Bóg daje ujść przed śmiercią.
Z Psalmu 68


A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: "Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy". Włożył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga.  Łk 13, 11-13

Wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: "Abba, Ojcze". Rz 8, 14-15

Bóg nasz jest Bogiem, co zbawia człowieka. On jest naszą ucieczką. Jedynie w Nim nasza cała nadzieja i nasz ratunek. W każdym utrapieniu i każdej niedoli przywołujmy zatem Jezusa. Pamiętajmy, że tylko Bóg zbawia człowieka... On jest Dobrym Pasterzem i nie opuści żadnej ze swoich owiec. Będzie wytrwale szukał tych, które się zagubiły. Wydobędzie z Otchłani te, które pogrążyła rozpacz, zniewoliła choroba lub unicestwiła śmierć. Przywołujmy z ufnością Jezusa i bez lęku powierzajmy Mu siebie oraz wszystko co ukochaliśmy.  W Nim nic nie zginie i nie zostanie zapomniane.

Pod obronę Najsłodszego Imienia Twego - Jezus 

Pod obronę Najsłodszego Imienia Twego oddajemy Ci Panie to Zgromadzenie nasze.
Niech to Imię Najświętsze będzie obroną naszą w walkach i niebezpieczeństwach żywota,
wsparciem w słabościach i niedołęstwie naszym, pomocą w pracach i trudach,
pociechą i osłodą w cierpieniu i dźwiganiu krzyża, naszym światłem i ucieczką naszą
i całą nadzieją naszą i jedynym na wieki przedmiotem miłości.

W tym Świętym Imieniu będzie moc i ufność nasza,
Jego pomocą wsparte nie ulękniemy się niczego.
Jego opieką silne — ochotnie i wytrwale na wzór Twój pracować i cierpieć dla Ciebie będziemy.
Jego światłem kierowane unikniemy wszelkich złudzeń i fałszywych tego świata mamideł.
Jego obroną wzmocnione zwyciężymy wszystkie pokusy ciała i szatana, odwodzące nas od tego świętego i wzniosłego zadania uświęcenia pracy i wytrwamy w Twej świętej służbie do końca, osiągniemy wszystkie cele nasze, i dojdziemy do wiekuistych przeznaczeń.

Świętym znakiem Imienia Twego, Panie,
naznacz serca nasze, aby one Ciebie tylko kochały i biły dla Ciebie,
naznacz czoła nasze, abyśmy mężnie i bez trwogi wyznawały Ciebie wśród bezbożności świata,
naznacz ręce nasze, aby w Imię Twoje i na chwałę Twoją pracowały,
naznacz wszystkie zmysły nasze, abyś Ty sam był wszystkim teraz i na zawsze.

Tym świętem piętnem niezmazanym naznacz wszystkie władze duszy każdej z nas, abyśmy były uznane wobec nieba i ziemi za Twoje i abyś mógł o nas powiedzieć to, coś wyrzekł o wybranych uczniach swoich: «Oto biorę tę któreś mi dał i żadna z nich nie zginęła, a ja chcę, aby gdzie ja jestem, tam i one były na wieki». Amen. [1]


Rozważania na dzisiejszy dzień. Eremita z Eremu Maryi "Brama Nieba": Słabość i Moc...



[1] Źródło: Siostry Imienia Jezus. Modlitewnik Zgromadzenia Sióstr Najświętszego Imienia Jezus z roku 1926. Modlitwa ułożona przez bł. Honorata Koźmińskiego.
Źródło obrazka: Siostry Imienia Jezus.


niedziela, 25 października 2015

Z czytań na dzisiejszy dzień.


To mówi Pan: (...) Oto sprowadzę ich z ziemi północnej i zgromadzę ich z krańców ziemi. Są wśród nich niewidomi i dotknięci kalectwem, kobieta brzemienna wraz z położnicą; powracają wielką gromadą. Oto wyszli z płaczem, lecz wśród pociech ich przyprowadzę. Przywiodę ich do strumienia wody równą drogą, nie potkną się na niej. Jestem bowiem ojcem dla Izraela (...). Jr 31, 7-9


Odmień znowu nasz los, Panie, jak odmieniasz strumienie na Południu. Z Psalmu 126.



Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną. Mk 10,47 



Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nad nami - ulituj się nad naszą Ojczyzną! 
Czas wyborów niech będzie czasem wierności Bogu i Ewangelii. Nie może dobrze służyć ten, kto w innych nie widzi swoich braci a rządzić ten, kto nie szuka dobra wspólnego, lecz własnych korzyści. Prośmy o mądrość dla wybierających, aby postawili na ludzi, którzy będą troszczyć się o pomyślność przyszłych pokoleń i zadbają o szczęśliwą przyszłość Narodu.



Maryjo,
oto my, dzieci Narodu polskiego i Twoje dzieci, krew z krwi Przodków naszych, stajemy znów przed Tobą, pełni tych samych uczuć miłości i nadziei, jakie ożywiały ongiś Ojców naszych.
[...]

Stajemy przed Tobą pełni skruchy, w poczuciu winy, że dotąd nie wykonaliśmy ślubów i przyrzeczeń Ojców naszych.

Spojrzyj na nas, Pani Łaskawa, okiem Miłosierdzia Twego i wysłuchaj potężnych głosów, które zgodnym chórem rwą się ku Tobie z głębi serc wielomilionowych zastępów oddanego Ci Ludu Bożego.

Królowo Polski! Odnawiamy dziś śluby Przodków naszych i Ciebie za Patronkę naszą i za Królową Narodu polskiego uznajemy.

Zarówno siebie samych, jak i wszystkie ziemie polskie i wszystek lud polecamy Twojej szczególnej opiece i obronie.

Wzywamy pokornie pomocy i miłosierdzia w walce o dochowanie wierności Bogu, Krzyżowi i Ewangelii, Kościołowi świętemu i jego Pasterzom, Ojczyźnie naszej świętej, chrześcijańskiej przedniej straży, poświęconej Twojemu Sercu Niepokalanemu i Sercu Syna Twego. Pomnij, Matko Dziewico, przed obliczem Boga, na oddany Tobie Naród, który pragnie nadal pozostać Królestwem Twoim, pod opieką najlepszego Ojca wszystkich narodów ziemi."
Ze Ślubów Narodu Polskiego...
Amen.


Rozważania na dzisiejszy dzień. Eremita z Eremu Maryi "Brama Nieba": Zbawiciel i wolność...



sobota, 24 października 2015

Kongres Katolickich Ruchów, Stowarzyszeń i Wspólnot Modlitewnych Archidiecezji Katowickiej. Wydział Teologiczny UŚ, ul. Jordana 18, Katowice.







TEMAT KONGRESU:

Nowa ewangelizacja dla przekazu wiary


Program kongresu:
9.00 - rejestracja uczestników
10.00 - wykład ks. bp. Adama Wodarczyka „Od Evangelii Nuntiandi do Evangelii Gaudium” i ks. Bogdana Bieli „Rola ruchów w dziele Nowej Ewangelizacji”
Po przerwie, w trakcie której będzie serwowany ciepły posiłek,
o 12.30 ks. Bogdan Kania przedstawi wykład: „Panoramę działań ewangelizacyjnych w archidiecezji katowickiej”.
Następnie, w sesji panelowej, swoim świadectwem i wskazówkami podzielą się:
Piotr Werwiński, Rozmowa ewangelizacyjna i świadectwo,
Ks. Robert Rosiak, Ewangelizacja przez Szkołę Nowej Ewangelizacji,
Dominik Chwolik, Ewangelizacja uliczna,
Mirosław i Sabina Sułeccy, Ewangelizacja od domu do domu,
Wioletta Iwanicka-Richter, Ewangelizacja wśród uzależnionych,
Ks. Piotr Wencel, Ewangelizacja wśród biednych,
Andrzej Strączek, Ewangelizacja kursem Alpha,
Ks. Jarosław Ogrodniczak, ewangelizacja narzeczonych i małżonków,
Henryk Król, Ewangelizacja internetowa „Szukając Boga”.
W części warsztatowej odbywającej się w grupach będzie możliwość poznania nowych metod ewangelizacji.
Po zakończeniu warsztatów
o 17.00
odbędzie się Msza w krypcie katedry. Przewodniczyć jej będzie ks. bp Adam Wodarczyk. Na Eucharystię zaproszeni są wszyscy członkowie wspólnot i ruchów.

Modlitwa przed Kongresem: Duchu Święty! Światło Miłości - oświecaj mnie! Największa Mądrości - prowadź mnie! Pomóż mi wykonać wszystko, czego ode mnie dzisiaj zażądasz i przyjąć wszystko, co chcesz, aby mnie spotkało! I daj mi być wielkodusznym i wiernym człowiekiem jak Maryja, moja Matka! Z Nią! Przez Nią! W Jej Niepokalanym Sercu! Dla Jej zwycięstwa! Na Jej chwałę i na chwałę Jezusa Chrystusa! Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu. Jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen. [1]

Przesłanie Kongresu. Wszyscy jesteśmy powołani do głoszenia Dobrej Nowiny. Każdy ochrzczony powinien mówić światu o Jezusie i nieść Go potrzebującym. Trzeba jednak pamiętać o tym, że ewangelizację należy zacząć od samego siebie (!), od odnowienia i pogłębienia osobistej relacji z Bogiem. Dopiero wtedy możemy wyjść do ludzi i stać się żywymi świadkami Jezusa. Jeżeli o to nie zadbamy będziemy tylko aktywistami i agitatorami religijnymi. Kim są potrzebujący? Dzisiaj nawet chrześcijanie krajów, w których katolicyzm zakorzenił się przed wiekami potrzebują Boga, bo nie żyją w Jego bliskości. Na Kongresie zaprezentowano różne sposoby ewangelizacji w praktyce  - na przykładzie konkretnych wspólnot - i wyjaśniono czym jest Nowa Ewangelizacja. Spotkanie uważam za bardzo interesujące, ważne i inspirujące. Poruszające były zwłaszcza osobiste świadectwa członków wspólnot, którzy otworzyli przed nami swoje serca i opowiedzieli o swojej przygodzie z Jezusem. Miałam łzy w oczach, bo przypomniało mi się dlaczego kiedyś zdecydowałam się oddać swoje życie Jezusowi i dlaczego wstąpiłam do Ruchu PMK. Bycie powołanym do głoszenia Dobrej Nowiny poprzedza zawsze bycie wybranym. Poczułam się jak w momencie Nawrócenia. Otuliła mnie Boża obecność i ogarnęła Boża miłość. Dla mnie - zalążka Ruchu Pomocników Matki Kościoła w Archidiecezji Katowickiej - spotkanie było bardzo pomocne, gdyż uświadomiło mi jak wiele jest dróg docierania do ludzkich serc i jak wielki jest głód Boga we współczesnym świecie. Nikt z wierzących nie powinien pozostawać obojętny na ten trawiący świat głód Dobra i Miłości. Jesteśmy zobowiązani do mówienia innym o Bogu - o Najwyższym Dobru i Niewyobrażalnej Miłości. Moje refleksje zakończę modlitwą, do której odmówienia zachęcił nas pod koniec Mszy Świętej ks. bp Adam Wodarczyk: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!

Maryjo! Gwiazdo Nowej Ewangelizacji, prowadź mnie i prowadź wszystkie wspólnoty, które działają obecnie i będą działać w przyszłości w naszej Archidiecezji! Amen.


Rozważania na dzisiejszy dzień. Eremita z Eremu Maryi "Brama Nieba": Dar nawrócenia...

[1] Parafraza modlitwy do Ducha Świętego ks. kard. Josepha Merciera.


piątek, 23 października 2015

Patron dzisiejszego dnia: święty Jan Kapistran.

Święty Jan Kapistran - franciszkański kaznodzieja i rozjemca,
obrońca zagrożonego chrześcijaństwa

Święty Jan Kapistran u polskiego króla Kazimierza Jagiellończyka
w sprawie krucjaty przeciw Turkom


Miał staranne wykształcenie a przed sobą wspaniałą karierę, którą umożliwiło mu ukończenie prawa. Nic nie zapowiadało tego, że niebawem porzuci światowe życie, zrzuci piękne szaty i założy habit mnicha. Wybuch wojny i dramatyczne chwile przeżyte w więzieniu, w bardzo trudnych warunkach, stanowiły punkt zwrotny w życiu Jana Kapistrana. Nawraca się i po wyjściu z więzienia postanawia służyć tylko Bogu. Wstępuje do franciszkanów i zostaje mianowany przez św. Bernarda, z którym połączy go dożywotnia przyjaźń, wędrownym kaznodzieją. Jest tak dobrym mówcą, że zostaje proszony o bycie rozjemcą w wielu sporach a papież Mikołaj V powierza mu misję zorganizowania w Europie krucjaty przeciwko Turkom. I chociaż jego misja poniosła fiasko, to w starciach z Turkami pod Belgradem dzielny Jan osobiście zagrzewał wojska węgierskie do walki.

Niech ten wielki mówca i żarliwy głosiciel Słowa Bożego uczy nas być żywymi świadkami Chrystusa w świecie i przedkładać służbę Bogu nad światowe zaszczyty a troskę o zbawienie nad dostatek i materialne korzyści. 

Święty Janie Kapistranie, módl się za nami, abyśmy byli żarliwymi głosicielami Ewangelii i nieśli wszystkim Chrystusa. Wyproś krajom Europy pokój a ich mieszkańcom żywą wiarę. Niech Europa pozostanie wierna Bogu i Krzyżowi. Amen.

Modlitwa po Komunii Świętej. Jezu! Dziękuję Ci za przykład Jana Kapistrana, który przypomniał mi mój decydujący moment w życiu - chwile wielkiego cierpienia, w których dotknął mnie Bóg. Niech nigdy nie zapomnę o Bożej dobroci i dzielnie kroczę po ścieżce nawrócenia, wznosząc wysoko sztandar wiary. Niech nigdy nie stracę zapału i odważnie głoszę światu Bożą Miłość, która czeka na każdego grzesznika i każdego zagubionego, nieszczęśliwego człowieka, bo pragnie go przygarnąć, ocalić i zbawić. Dziękuję Ci też za dar Eucharystii - za to najpiękniejsze i najważniejsze ze spotkań w ciągu dnia, podczas którego mnie odnawiasz, umacniasz i uzdrawiasz. Oczyszczaj i przemieniaj mnie w Siebie, abym nie żyła już ja, lecz aby żył we mnie Twój Duch. Proszę! Pomóż mi podejmować trafne decyzje i chroń przed wyborem pozornego dobra. Nie pozwól, żebym była przedmiotem manipulacji w ludzkich rękach, lecz potrafiła zawsze rozpoznawać i pełnić Twoją Wolę. Amen.


Rozważania na dzisiejszy dzień. Eremita z Eremu Maryi "Brama Nieba": Spotkać Boga żywego...


czwartek, 22 października 2015

Patroni dzisiejszego dnia: święty Jan Paweł II, papież, i święty Charbel, pustelnik.

Karol Józef Wojtyła (1920-2005) - Święty Jan Paweł II. Złoty Pontyfikat Apostoła Miłosierdzia: 1978-2005.


Totus Tuus: Jestem cały Twój i wszystko, co moje, do Ciebie należy. Przyjmuję Ciebie całym sobą. Daj mi Swoje serce, Maryjo. [1]

Totus Tuus. Cały Twój aż po Krzyż!
Czy i ja mogę tak powiedzieć: Cała Twoja aż po Krzyż, aż po mój Krzyż?

Czy bez drżenia w głosie wypowiadam słowa Modlitwy Pańskiej "bądź Wola Twoja"?
Życie chrześcijanina jest namysłem nad Modlitwą Pańską. Wierzę w ojcowską Miłość Boga Ojca i wiem, że mnie kocha nieodwołalnie. Zrozumiałam, że brak przebaczenia okalecza serce i zamyka Bramę do Nieba, bo odwracamy się od Boga - Najwyższego Dobra - i zamykamy na Jego Miłość. Pragnę z całego serca przyjścia Królestwa Bożego, bo patrząc na otaczający mnie świat coraz bardziej tęsknię za Niebem pełnym Miłości, bliskimi, którzy tam odeszli, oraz byciem z Bogiem-Miłością twarzą w twarz. Wciąż jednak zatrzymuję się przy słowach "bądź Wola Twoja". Wciąż spoglądam z lękiem na Krzyż, który czeka na mnie. A przecież innej drogi nie ma...

Czy przyjmę wszystko - każde cierpienie i każde upokorzenie? Czy zniosę wszystko - każdy ból i każde trudne doświadczenie? Czy zrobię to dla Jezusa, bo On dał mi całego Siebie, bo uniżył Siebie, bo ukrył Swoje Bóstwo, bo chociaż jest Bogiem poddał się oprawcom, pozwolił sponiewierać i wyniszczyć?
Dlaczego tak trudno jest przyjąć cierpienie? Dlaczego cała drżę, spoglądając w przyszłość, na której progu czai się cień Krzyża - mojego Krzyża? Przecież innej drogi nie ma...

Dlaczego każesz na Ołtarzu Krzyża złożyć to, co najbardziej ukochaliśmy i z czego najtrudniej zrezygnować? Przecież gdyby chodziło o sławę, bogactwo i powodzenie nie zawahałabym się ani przez chwilę! Ale to? Czy innej drogi nie ma? Pytam ze łzami w oczach i zastygam w trwodze...

Jezu! Wybacz mi mój egoizm i strach przed bólem, przed okaleczeniem i oszpeceniem przez chorobę. Wybacz mi lęk przed niedołęstwem starości, niepewnym jutrem i opuszczeniem przez najbliższych. Chcę iść za Tobą, ale sama, o własnych siłach nie dam rady. Proszę zatem... Bądź ze mną, umacniaj mnie i prowadź. Daj siły i zabierz paraliżujący strach. Wypełnij serce pokojem i ucz pokory.

A co Tobie sprawia największą trudność? Czego się boisz najbardziej?  I czego nie chcesz oddać Bogu, bo chcesz to zachować dla siebie?


Jezu! Naucz mnie przyjmować z ufnością Wolę Boga Ojca i wypełniać ją z radością. Pomóż mi nie ulęknąć się przygotowanego dla mnie Krzyża, który nadchodzi cieniem i ogarnia stopniowo moje życie. Bądź ze mną w Ogrójcu mojej codzienności i krocz przy mnie na mojej Drodze Krzyżowej. Niech się nie ulęknę zła i wytrwam z Tobą oraz w Tobie. Niech wiernie trwam przy Bogu, oczekując spotkania z Tobą w Niebie. 
Święty Janie Pawle II i święty Charbelu, módlcie się za nami, żebyśmy z odwagą przyjmowali swój Krzyż i pomagali innym nieść ich Krzyże. Maryjo! Prowadź nas do Jezusa i dodawaj otuchy, gdy ciężar cierpienia staje się nie do zniesienia, a my wołamy w rozpaczy: Boże! Oddal od nas ten kielich. Nie każ nam wypić go do końca. Amen.

Akt ofiarowania się Jezusowi Chrystusowi przez ręce Maryi [2]


     Dzięki Ci składam, żeś wyniszczył samego siebie przyjmując postać sługi, by mnie wybawić z okrutnej niewoli szatana. Chwalę Cię i uwielbiam, żeś we wszystkim raczył się poddać Maryi, Twej świętej Matce, aby przez Nią uczynić mnie swym wiernym niewolnikiem. Lecz niestety! W niewdzięczności i niewierności nie dochowałem obietnic uroczyście Tobie złożonych na Chrzcie św. Nie wypełniłem swoich zobowiązań. Nie jestem godzien zwać się dzieckiem czy niewolnikiem Twoim. A ponieważ wszystko we mnie zasługuje na Twój gniew, do Twego Najświętszego i Najdostojniejszego Majestatu nie śmiem już się sam zbliżyć. Przeto uciekam się do wstawiennictwa i miłosierdzia Twej Najświętszej Matki, którą dałeś mi za Pośredniczkę u Siebie. Za Jej możnym pośrednictwem mam nadzieję wyjednać u Ciebie skruchę i przebaczenie mych grzechów oraz prawdziwą mądrość i w niej wytrwanie.


     Ja…, grzesznik niewierny, odnawiam i zatwierdzam dzisiaj przed Twoim obliczem przyrzeczenia Chrztu św. Wyrzekam się na zawsze szatana, jego pychy i jego dzieł. Całkowicie oddaję się Jezusowi Chrystusowi, Mądrości Wcielonej, aby za Nim iść, niosąc mój krzyż po wszystkie dni życia. Abym zaś był Mu wierniejszy niż dotąd, obieram Ciebie dziś, Maryjo, w obliczu całego Dworu Niebieskiego, za moją Matkę i Panią. Oddaję Ci i poświęcam, jako Twój niewolnik, ciało i duszę swoją, dobra wewnętrzne i zewnętrzne, nawet wartość dobrych moich uczynków, przeszłych, obecnych i przyszłych, pozostawiając Ci całkowite i zupełne prawo rozporządzania mną i wszystkim bez wyjątku, co do mnie należy, według Twego upodobania, ku większej chwale Boga w czasie i wieczności. Przyjmij, Panno łaskawa, tę niewielką ofiarę mej niewoli dla uczczenia i naśladowania owej uległości, jaką Mądrość odwieczna Twemu macierzyństwu okazać raczyła; dla uczczenia władzy, jaką Oboje posiadacie nade mną, nikłym robakiem i grzesznikiem nędznym; jako podziękowanie za przywileje, którymi Cię Przenajświętsza Trójca łaskawie obdarzyła. Zapewniam, że odtąd, jako prawdziwy Twój niewolnik, chcę szukać Twojej chwały i Tobie we wszystkim być posłuszny. Matko Przedziwna, przedstaw mnie Twemu drogiemu Synowi jako wiecznego niewolnika, ażeby – jak przez Ciebie mnie odkupił, tak też przez Ciebie przyjąć mnie raczył. Matko Miłosierdzia, udziel mi łaski prawdziwej mądrości Bożej i przyjmij mnie do grona tych, których kochasz, pouczasz, prowadzisz, żywisz i bronisz jako dzieci swe i sługi. Dziewico wierna, spraw, abym zawsze i we wszystkim był doskonałym uczniem, naśladowcą i niewolnikiem Mądrości Wcielonej, Jezusa Chrystusa, Syna Twego; abym za Twym pośrednictwem i za Twoim przykładem doszedł do pełni Jego wieku na ziemi i Jego chwały w niebie. Amen.


O świętym Charbelu...

Rozważania na dzisiejszy dzień. Eremita z Eremu Maryi "Brama Nieba": Miłość i rozłam...

Z czytań na dzisiejszy dzień. Po wyzwoleniu z grzechu i oddaniu się na służbę Bogu jako owoc zbieracie uświęcenie. Rz 6, 19-23. Jezus powiedział do swoich uczniów: "Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Łk 12, 49-53. Jakże pragnę służyć Dobru i zapłonąć miłością do Boga i bliźnich. Duchu Święty! Zapal moje serce, aby stało się jak żywa pochodnia i podążało ufnie za Chrystusem, powierzając Mu wszystko - każdą radość i każdy ból, chwile beztroski i chwile trwogi, wszystkie roztargnienia i skupienia, czas pracy i odpoczynku, sen i czuwanie, zdrowie i chorobę, życie i śmierć. Amen.

środa, 21 października 2015

Patron dzisiejszego dnia: błogosławiony Jakub Strzemię (Strepa), biskup.

"Ojciec i stróż ojczyzny", budowniczy archidiecezji lwowskiej
błogosławiony Jakub Strzemię

Jakub Strzemię - franciszkański zakonnik, wytrwały wędrowny ewangelizator na obszarach Rusi, gdzie zakorzenione było prawosławie, późniejszy arcybiskup Halicza i organizator nowo powstałej metropolii, doradca Władysława Jagiełły. Dzięki jego gorliwości i pracowitości katolicyzm zaczął się rozszerzać i umacniać na terenie podległej mu diecezji, którą sam przez długi czas zarządzał. Przeniósł stolicę metropolii do Lwowa i na kilka lat przed śmiercią wyświęcił wzniesioną tam przez mieszkańców miasta katedrę. Szczególną czcią darzył Najświętszy Sakrament i krzewił wśród wiernych kult Chrystusa Eucharystycznego. Chociaż był arcybiskupem i stał na czele wielkiej metropolii żył bardzo skromnie. Pozostały po nim jedynie szaty liturgiczne i dokumenty.

Prośmy dzisiejszego Patrona - błogosławionego Jakuba Strzemię - o ducha pracowitości, wytrwałość i żarliwość w głoszeniu Ewangelii. Niech ten niezmordowany sługa Chrystusa będzie dla nas wzorem jak nie tracić zapału i nie podupadać na duchu w obliczu piętrzących się trudności i braku środków do realizacji dobra. Uczmy się od niego pokładania nadziei w Chrystusie i pamiętajmy, że gorące serce oraz pracowite ręce wystarczą, żeby nieść innym Boga i przemieniać świat. Błogosławiony Jakubie, módl się za nami! Maryjo! Umacniaj nas na drodze powołania, abyśmy zawsze byli wierni Chrystusowi i nie oczekiwali na nagrodę czy pochwały. Amen.


O błogosławionym Jakubie Strzemię...
"Jakub Strepa herbu Strzemię urodził się w 1340 r. Pochodził z diecezji krakowskiej, ale rodzina jego osiedliła się we Włodzimierzu na Rusi. O jego rodzinie i młodości brak informacji; niektórzy hagiografowie uważają, że kształcił się w Rzymie, chociaż brak na to dowodów. Pewne jest tylko to, że wstąpił do zakonu franciszkanów i że był członkiem Stowarzyszenia Braci Pielgrzymujących dla Chrystusa we Lwowie. Stolica Apostolska wyposażyła tę instytucję misyjną, utworzoną w zakonie dominikanów i franciszkanów dla działań na Rusi i Mołdawii, w rozległe przywileje duszpasterskie.
W latach 1385-1388 Jakub był gwardianem franciszkańskiego klasztoru Świętego Krzyża we Lwowie. Z ówczesnych akt wynika, że był nie tylko gorliwym przełożonym konwentu, ale troszczył się także o dobro Kościoła na Rusi. Pośredniczył w sporze, jaki zaistniał pomiędzy arcybiskupem Halicza, Bernardem, a magistratem miasta Lwowa. Doszło do tego, że zapalczywy hierarcha zamierzał obłożyć miasto karami kościelnymi i w ten sposób pozbawić go normalnej opieki duchowej. Jakub spór załagodził. Niemniej energicznie stawał w obronie zakonów żebrzących (głównie dominikanów i franciszkanów) przeciwko niektórym duchownym, którzy zakazywali na swoich obszarach kaznodziejom głosić Słowo Boże i sprawować posługę duchową, chociaż ci mieli na to zezwolenie Stolicy Apostolskiej. Dowodem wielkiego zaufania, jakim Jakub cieszył się w Rzymie, było mianowanie go inkwizytorem na całą Ruś.
27 czerwca 1391 r. papież Bonifacy IX mianował Jakuba drugim (po Bernardzie) arcybiskupem Halicza. Sakrę biskupią Jakub przyjął w Tarnowie w 1392 r. Znał już wtedy bardzo dobrze swoją metropolię, którą jako misjonarz wiele razy przemierzył pieszo. Ponieważ była to metropolia nowa, powstała w roku 1367, nie było w niej jeszcze ani katedry, ani kapituły. Kościołów i kapłanów było bardzo mało; nawet granice diecezji nie były dokładnie ustalone. We wsiach mieszkała głównie ludność prawosławna (ruska). Nowemu arcybiskupowi przyszło organizować metropolię właściwie od podstaw.
Za punkt wyjścia pracy obrał sobie wizytację swojej rozległej diecezji. Zamieszkał w drewnianym domku przy klasztorze lwowskim. Stamtąd udawał się do miast i osiedli. Wszędzie, gdzie byli panowie polscy, zachęcał ich do fundowania nowych kościołów, które czynił ośrodkami parafialnymi. Popierał gorliwie zakony franciszkanów i dominikanów w ich pracy misyjnej. Bardzo szybko zaczęła topnieć liczba prawosławnych, a powiększała się liczba katolików. Nie mając jeszcze kapituły, arcybiskup Jakub sam rządził diecezją ze swoim oficjałem i notariuszem, który prowadził jego kancelarię. W trudniejszych i ważniejszych sprawach radził się proboszczów i przełożonych klasztorów. W ostatnich latach swoich rządów dobrał sobie do pomocy biskupa Zbigniewa z Łapanowa jako swojego sufragana.W 1406 r. zorganizował we Lwowie pierwszy synod prowincjonalny dla rozstrzygnięcia pewnych spornych spraw.
Tak bardzo zasłużył się dla katolickiej Rusi, że nazwano go "ojcem i stróżem ojczyzny, senatorem mądrym". Jadwiga i Władysław Jagiełło darzyli go szczególnym zaufaniem. Jakub darzył ich wzajemną czcią i miłością. Należał do zaufanych doradców Jagiełły. Wielką miłością darzyli go też wierni. Na wiadomość, że zamierza przenieść stolicę metropolii do Lwowa, mieszkańcy miasta bardzo ofiarnie i szczodrze zabrali się do budowy katedry. Jej poświęcenia Jakub dokonał w 1404 r.
Zmarł we Lwowie 20 października 1409 r. Zgodnie z testamentem został pochowany w chórze franciszkańskiego kościoła we Lwowie. Przez całe życie był tak ubogi, że w testamencie poza szatami liturgicznymi nie miał dosłownie nic do rozdania. Zostawił po sobie ponad 20 dokumentów. Mówią o nim także źródła postronne.
W swej pobożności miał szczególną cześć dla Najświętszego Sakramentu. Zarządził, aby wieczna lampka paliła się przed tabernakulum, co nie było jeszcze wówczas w Kościele stałym zwyczajem. Dominikańskiemu kościołowi Bożego Ciała we Lwowie nadał odpusty, aby zachęcić lud do licznego udziału w adoracji i wystawieniu w monstrancji, jakie wtedy zaczęło wchodzić w zwyczaj.
Zaraz po śmierci zaczęto oddawać mu cześć. Kronikarz napisał o nim taką pochwałę: "Był to mąż wielkiej cnoty, sławny pobożnością, i życia prostego, mogący być wzorem i przykładem dla innych". W latach późniejszych jednak cześć jego zupełnie zanikła - tak dalece, że nie wiedziano nawet, gdzie znajduje się jego grób. Znaleziono go dopiero przypadkowo 29 listopada 1619 r. Pod wpływem wciąż rosnącego nabożeństwa i wielu łask, jakie działy się za jego przyczyną, w roku 1777 rozpoczęto kanoniczny proces. 11 września 1790 r. papież Pius VI zatwierdził jego kult i pozwolił obchodzić jego święto. Na prośbę metropolity papież św. Pius X ogłosił bł. Jakuba wraz z Matką Bożą Królową Polski współpatronem archidiecezji lwowskiej. Został on też obrany patronem polskiej prowincji franciszkańskiej. Relikwie bł. Jakuba, spoczywające w kaplicy Chrystusa Ukrzyżowanego w katedrze lwowskiej, po ostatniej wojnie przeniesiono do katedry tarnowskiej, a w 1966 r. przewieziono do Lubaczowa. 5 grudnia 2009 r., po blisko 65 latach, relikwie patrona archidiecezji lwowskiej, bł. Jakuba Strzemię, powróciły do katedry rzymskokatolickiej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny we Lwowie. Uroczystościom przeniesienia i wprowadzenia relikwii do katedry przewodniczył metropolita lwowski, abp Mieczysław Mokrzycki.W ikonografii bł. Jakub przedstawiany jest w stroju biskupa. Jego atrybut to pieczęć herbowa z wizerunkiem Matki Bożej."

Rozważania na dzisiejszy dzień. Eremita z Eremu Maryi "Brama Nieba": Decyzje i konsekwencje...

Źródło obrazka...

Źródło przytoczonego tekstu:  "Czytelnia" serwisu http://brewiarz.pl

 

wtorek, 20 października 2015

Patron dzisiejszego dnia: święty Jan Kanty.


Święty Jan Kanty, spragniony wiedzy, pracowity i miłosierny, 
jest przykładem oświeconego rozumu szukającego Boga, a nie władzy i korzyści.
Czy i ja przedkładam dobro nad korzyści, a dobro innych nad własne dobro? 
Czy pogłębiam swoją wiedzę i wiarę, żeby lepiej służyć bliźnim i Bogu?
Niech przykład życia świętego Jana z Kęt zachęca nas do pracy nad sobą i służby bliźnim. 
Niech pochylamy się z troską nad słabszymi i potrzebującymi pomocy. 
Święty Janie Kanty - módl się za nami!

Z Psalmu 40...

Złożyłem w Panu całą nadzieję;
On schylił się nade mną
i wysłuchał mego wołania.
Wydobył mnie z dołu zagłady
i z kałuży błota,
a stopy moje postawił na skale
i umocnił moje kroki.
I włożył w moje usta śpiew nowy,
pieśń dla naszego Boga.
Szczęśliwy mąż, który złożył
swą nadzieję w Panu,
W zwoju księgi jest o mnie napisane:
Radością jest dla mnie pełnić Twoją wolę, mój Boże,
a Twoje prawo mieszka w moim sercu".
Głosiłem Twą sprawiedliwość w wielkim zgromadzeniu
i nie powściągałem warg moich, o czym Ty wiesz, Panie.

Przychodzę, Boże, pełnić Twoją wolę.

O świętym Janie z Kęt...
"Jan urodził się 24 czerwca 1390 r. w Kętach (ok. 30 km od Oświęcimia). Do naszych czasów przetrwało ok. 60 dokumentów z jego autografem, stąd wiemy, że podpisywał się najczęściej po łacinie jako Jan z Kęt (Johannes de Kanti, Johannes de Kanty, Johannes Kanti i Joannes Canthy). Po ukończeniu szkoły w Kętach, która musiała stać na wysokim poziomie, zapisał się w 1413 r. na Uniwersytet Jagielloński (miał wówczas już 23 lata).
Studia przebiegały pomyślnie, o czym świadczą daty osiąganych stopni naukowych. Najpierw studiował nauki wyzwolone na wydziale artium, gdzie głównym wykładanym przedmiotem była filozofia Arystotelesa. Tu uzyskał w 1415 roku stopień bakałarza, a trzy lata później w styczniu 1418 roku został magistrem filozofii. Objął wówczas funkcję wykładowcy. Stanowisko to było wówczas bezpłatne. Dlatego na swoje utrzymanie Jan zarabiał prywatnymi lekcjami i pomocą duszpasterską jako kapłan (nie znamy dokładnej daty ani miejsca święceń kapłańskich, ale musiało to być między 1418 a 1421 rokiem).
W 1421 r. na prośbę bożogrobców z Miechowa Akademia Krakowska wysłała Jana Kantego w charakterze kierownika do tamtejszej szkoły klasztornej. Spędził tam osiem lat (1421-1429). Zadaniem szkoły było przede wszystkim kształcenie kleryków zakonnych. Wolny czas Jan spędzał na przepisywaniu rękopisów, które były mu potrzebne do wykładów. Wśród zachowanych kopii są pisma Ojców Kościoła, św. Augustyna, św. Tomasza, a także Arystotelesa.
W Miechowie Jan Kanty pełnił równocześnie obowiązki kaznodziei przy kościele klasztornym. Musiał również interesować się w pewnej mierze muzyką, gdyż odnaleziono drobne fragmenty zapisów pieśni dwugłosowych, skreślonych jego ręką.
W roku 1429 zwolniło się miejsce w jednym z kolegiów Akademii Krakowskiej. Przyjaciele natychmiast zawiadomili o tym Jana i sprowadzili go do Krakowa. Kolegium dawało pewną stabilizację - zapewniało bowiem utrzymanie i mieszkanie. Profesorowie w kolegiach mieszkali razem i wiedli życie na wzór zakonny. W początkach Uniwersytetu tych kolegiów było niewiele i były bardzo małe. Dlatego niełatwo było w nich o miejsce.
Gdy tylko Jan wrócił do Krakowa, objął wykłady na wydziale filozoficznym. Równocześnie jednak zaczął studiować teologię (miał wówczas już ok. 40 lat). Jednocześnie jako profesor wykładał traktaty, które przypadły mu - ówczesnym zwyczajem - przez losowanie. Z nielicznych zapisków wiemy, że komentował logikę, potem fizykę i ekonomię Arystotelesa. Na tym wydziale piastował także urząd dziekański w półroczach zimowych: 1432/1433, 1437/1438 oraz w półroczu letnim 1438. Od roku 1434 sprawował także urząd rektora Kolegium Większego.
W roku 1439 zdobył tytuł bakałarza z teologii. Pod kierunkiem swojego mistrza studiował Pismo święte, potem cztery księgi Piotra Lombarda, wreszcie teologię ścisłą. Co pewien czas trzeba było zdawać egzaminy, brać udział w dysputach, mówić kazania i prowadzić ćwiczenia. Ponieważ Jan był równocześnie profesorem filozofii, dziekanem i rektorem Kolegium Większego, nie dziw, że jego studia teologiczne wydłużyły się aż do 13 lat. Dopiero w roku 1443 uzyskał tytuł magistra teologii, który był wówczas jednoznaczny z doktoratem.
W roku 1439 został kanonikiem i kantorem kapituły św. Floriana w Krakowie oraz proboszczem w Olkuszu. Nie był jednak w stanie pogodzić obowiązków duszpasterskich i uniwersyteckich. Po kilku miesiącach zrzekł się probostwa w Olkuszu. Hagiografowie zgodnie podkreślają, że beż żalu zrezygnował ze sporych dochodów. Fakt, że został wybrany na kantora, świadczy, że musiał znać się na muzyce. Urząd ten nakładał bowiem obowiązek opieki nad muzyką i śpiewem liturgicznym.
Po uzyskaniu stopnia magistra (mistrza) teologii w roku 1443 Jan Kanty poświęcił się do końca życia wykładom z tej dziedziny. Pośród tych rozlicznych zajęć Jan znajdował jeszcze czas na przepisywanie manuskryptów. Jego rękopisy liczą łącznie ponad 18 000 stron. Biblioteka Jagiellońska przechowuje je w 15 grubych tomach. Część z nich znajduje się w Bibliotece Watykańskiej.
Własnoręcznie przepisał 26 kodeksów. Zapewne sprzedawał je nie tyle na swoje utrzymanie, gdyż miał je wystarczające, ile raczej na dzieła miłosierdzia i na pielgrzymki. Jest rzeczą pewną, że w roku 1450 udał się do Rzymu, aby uczestniczyć w roku świętym i uzyskać odpust jubileuszowy. Prawdopodobnie do Rzymu pielgrzymował więcej razy, aby w ten sposób okazać swoje przywiązanie do Kościoła i uzyskać odpusty. Dyskusyjna jest natomiast pielgrzymka do Ziemi Świętej, o której piszą niektórzy biografowie. Niewykluczone, że Jan Kanty pielgrzymował nie do grobu świętego, ale do jego kopii w miechowskim kościele bożogrobców.
Był człowiekiem żywej wiary i głębokiej pobożności. Słynął z wielkiego miłosierdzia. Nie mogąc zaradzić nędzy, wyzbył się nawet własnego odzienia i obuwia. Wielokrotne dzielił się posiłkiem z biednymi. Legenda mówi, że zdarzało się, iż wiktuały dane potrzebującemu bliźniemu w cudowny sposób odnawiały się na talerzu Jana. Będąc rektorem Akademii, zapoczątkował tradycję odkładania ze stołu profesorów części pożywienia codziennie dla jednego biednego. Dbał także o ubogich studentów, których wspomagał z własnych, skromnych zasobów. Przez całe życie nie zaniechał działalności duszpasterskiej. Wiemy, że krzewił kult eucharystyczny i zachęcał do częstego przyjmowania Komunii świętej, a wiele czasu poświęcał pracy w konfesjonale.
Pomimo bardzo pracowitego i pokutnego życia, jakie Jan prowadził, dożył 83 lat. Zmarł w Krakowie 24 grudnia 1473 r. Istniało tak powszechne przekonanie o jego świętości, że od razu pochowano go w kościele św. Anny pod amboną. W 1621 r. synod biskupów w Piotrkowie wniósł prośbę do Stolicy Apostolskiej o rozpoczęcie procesu kanonicznego. Prace przygotowawcze rozpoczęto w roku 1628. W roku 1625 napisano życiorys Jana. Dla kanonizacji przygotowano jeszcze jeden żywot, według schematu przysłanego kwestionariusza. Beatyfikacja nastąpiła 27 września 1680 r. Dokonał jej papież bł. Innocenty XI. Kanonizacji - łącznie ze św. Józefem Kalasantym - dokonał Klemens XIII 16 lipca 1767 r.
Kult św. Jana Kantego jest do dnia dzisiejszego żywy. Jest on bowiem czczony przede wszystkim jako patron uczącej się i studiującej młodzieży. Poświęcił jej przecież prawie całe swoje życie, aż 55 lat profesury. Jest także patronem Polski, archidiecezji krakowskiej i Krakowa; profesorów, szkół katolickich i "Caritasu".W ikonografii św. Jan przedstawiany jest w todze profesorskiej. Często w ręku ma krzyż. Bywa ukazywany w otoczeniu studentów lub ubogich. Jego atrybutami są: scalony dzbanek, obuwie, które daje ubogiemu, pieniądze wręczane zbójcom, różaniec."

Modlitwa po Komunii Świętej. Przychodzę Panie pełnić Twoją Wolę. Zabierz mój lęk i niepokój. Daj siły. Powiedz co mam czynić. Amen.

Rozważania na dzisiejszy dzień. Eremita z Eremu Maryi "Brama Nieba": Mnich i piękno kobiety...

Źródło obrazka...

Źródło przytoczonego tekstu:  "Czytelnia" serwisu http://brewiarz.pl


poniedziałek, 19 października 2015

Patroni dzisiejszego dnia: błogosławiony Jerzy Popiełuszko, święci Jan de Brebeuf, Izaak Jogues i Towarzysze, męczennicy.


Ten, który zło dobrem zwyciężał i do końca pozostał wierny Chrystusowi, 
oddając życie za Prawdę.

Ma­my wy­powiadać prawdę, gdy in­ni mil­czą. Wy­rażać miłość i sza­cunek, gdy in­ni sieją niena­wiść. Za­mil­knąć, gdy in­ni mówią. Mod­lić się, gdy in­ni przek­li­nają. Pomóc, gdy in­ni nie chcą te­go czy­nić. Prze­baczyć, gdy in­ni nie pot­ra­fią. Cie­szyć się życiem, gdy in­ni je lekceważą.  
 Ksiądz Jerzy Popiełuszko

"Dobry pasterz daje życie swoje za owce." J 10,11. Dzisiaj przypada 31. rocznica śmierci kapelana "Solidarności", Księdza Jerzego Popiełuszki, zamordowanego 19 października 1984 roku. Niech błogosławiony Ksiądz Jerzy Popiełuszko modli się za nami i prosi Boga w Trójcy Jedynego o wolność sumień dla Polaków, o odwagę w przyznawaniu się do Chrystusa, o męstwo w ucisku, a dla Ojczyzny naszej o dostatek i niezawisłość, o mądrych rządzących, którzy będą dbali o dobro publiczne, a nie własne, aby Polacy nie byli ubogimi krewnymi pośród narodów Europy, a Polska biednym i wyzyskiwanym przez inne państwa krajem neokolonialnym.


Z Księgi Mądrości...
Zdało się oczom głupich, że pomarli,
zejście ich poczytano za nieszczęście
i odejście od nas za unicestwienie,
a oni trwają w pokoju.
Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni,
nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności.
Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich,
Bóg ich bowiem doświadczył
i znalazł ich godnymi siebie.
Doświadczył ich jak złoto w tyglu
i przyjął ich jak całopalną ofiarę.
W dzień nawiedzenia swego zajaśnieją
i rozbiegną się jak iskry po ściernisku.
Będą sądzić ludy, zapanują nad narodami,
a Pan królować będzie nad nimi na wieki. (...)
wierni w miłości będą przy Nim trwali: 
łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych. A bezbożni poniosą karę stosownie do zamysłów, bo wzgardzili sprawiedliwym i odstąpili od Pana
Mdr 3,2-10










Zdeptano dłonie, które błogosławiły i dotykały Ciała Chrystusa. Zamknięto usta, które mówiły prawdę i wzywały do odstąpienia od zła. Prawdzie nie można jednak zamknąć ust i nie można jej zabić. Nawet spętana, zagrzebana w ziemi, strawiona przez ogień czy zatopiona w głębinach powstanie z martwych i zatryumfuje. Nawet wytarta z pamięci ludzi i wyparta ze świadomości zbrodniarzy zawsze w końcu zajaśnieje, odkrywając nikczemność i zamysły serc opętanych przez zło, ściągając na splamionych krwią gniew Boży.


Z listów błogosławionego Księdza Jerzego, napisanych w wojsku, gdzie przebywał w  jednostce dla kleryków...
***
Wspólną modlitwę praktykujemy w dalszym ciągu (...)Można powiedzieć, że już nie przeszkadzają tak w modlitwie, chociaż może to być tylko okresowe, jako eksperyment...
***
Różaniec wspólnie odmawiamy codziennie. Przy każdej dziesiątce ktoś inny podaje intencję, jedna tajemnica jest w intencji własnej. W niedzielę Msze święte recytujemy, a w piątek drogę krzyżową odprawiamy. Wieczorem, krótka wspólna modlitwa...
***
Ostatnio zaszły pewne fakty, które pozostaną mi w pamięci (...)
Zaczęło się od tego, że dowódca plutonu kazał mi zdjąć z palca różaniec na zajęciach przed całym plutonem.


Odmówiłem, czyli nie wykonałem rozkazu. A za to grozi prokurator. Gdybym zdjął, wyglądałoby to na ustępstwo. Sam fakt zdjęcia to niby nic takiego, ale ja zawsze patrzę głębiej. Wtedy tenże dowódca rozkazał mi, żebym poszedł z nim do wyższych władz, a swemu pomocnikowi rozkazał, aby na 20.00 przyprowadził mnie na rozmowę służbową. Ponieważ nie było wyższych władz, rozmawiał ze mną sam. Straszył prokuratorem. Wyśmiewał: „Co, bojownik za wiarę”. (...)
O 17.45 w pełnym umundurowaniu jak do ZOK-u stawiłem się na podoficerce. Tam sprawdzian trwał do 20.00 z przerwą na kolację. O 20.00 zaprowadzono do dowódcy plutonu. Tam się zaczęło. Najpierw spisał moje dane. Potem kazał mi zdjąć buty, wyciągnąć sznurówki z butów i rozwinąć onuce. Stałem więc przed nim boso. Oczywiście był czas na baczność. Stałem jak skazaniec. Zaczął się wyżywać. Stosował różne metody. Starał się mnie ośmieszyć. Poniżyć przed kolegami, to znów zaskoczyć możliwością urlopów i przepustek. Na boso stałem przez godzinę (60 minut). Nogi zmarzły, zsiniały, więc o 21.20 kazał mi buty założyć. Na chwilę wyszedł z sali i poszedł do chłopaków (moich kolegów z plutonu). Przyszedł do mnie z pocieszającą wiadomością: „Tam, w sali, w twojej intencji się modlą”. Rzeczywiście, chłopaki wspólnie odmawiali różaniec. Ja zbywałem go raczej milczeniem, odmawiając modlitwy w myśli i ofiarowując cierpienia, powodowane przygniatającym ciężarem plecaka, maski, broni i hełmu Bogu, jako przebłaganie za grzechy. Boże, jak się lekko cierpi, gdy się ma świadomość, że się cierpi dla Chrystusa. Jak powiedziałem, różaniec był tylko pretekstem do tego, żeby się ze mną spotkać w formie służbowej, bo normalnie to już byłem na rozmowach. O różańcu wspominał mi tylko pod koniec rozmowy. A tak cały czas mówił o różnych rzeczach, że przedtem miałem autorytet na sali, a teraz jestem narzędziem w ręku innych, tchórzy, którzy sami się boją narażać. Oczywiście zmyślone. Chęć pokłócenia z kolegami. Ale na takich chwytach się znamy. O 22.20 przyszedł polityczny (politruk), kazał mi zdjąć różaniec przy nim. A niby z jakiej racji? Nie zdjąłem, bo przecież nikomu nie przeszkadzał, a nie będę zdejmował dlatego, że ktoś nie może na to patrzeć. Zwolnił mnie o 23.00.



Błogosławiony Księże Jerzy, Patronie dzisiejszego dnia, tak bliski sercom wszystkich Polaków! Ucz nas odpłacać dobrem za zło, patrzeć głębiej, dążyć do Nieba i w każdych okolicznościach trwać przy Chrystusie. Niech nie wstydzimy się wiary naszych Przodków. Niech zawsze stajemy w obronie Kościoła Świętego i naszych Pasterzy. Niech brat nigdy nie podnosi ręki na brata i będzie mu bratem, a nie katem.
Święci męczennicy - Janie Brebeuf, Izaaku Jogues, Karolu Garnier, Antoni Danielu, Gabrielu Lalemant, Noelu Chabanel, Janie de Lalande i Rene Goupil - którzy oddaliście życie dla Chrystusa, módlcie się za nami! Święty Michale Archaniele! Bądź nam tarczą w momentach ataków zła. Niech nie paraliżuje nas lęk i nie opuszcza ufność we Wszechmoc Boga, w którego rękach jest cały wszechświat i każdy człowiek. Niech w ucisku wołamy pełni nadziei "Któż jak Bóg", gdyż to On powołuje do istnienia i obdarza Życiem Wiecznym wszystkich, którzy mężnie trwają przy Nim do końca. Amen.

Modlitwa po Komunii Świętej. Księże Jerzy! Byłeś posłuszny Bogu aż do męczeńskiej śmierci. Wyproś mi ducha posłuszeństwa, abym szła wszędzie dokąd pośle mnie Bóg i męstwo, żebym bez lęku przyjmowała Wolę Bożą. Amen.
 +
O błogosławionym Księdzu Jerzym Popiełuszce...

"Jerzy Popiełuszko urodził się 14 września 1947 r. na Podlasiu we wsi Okopy, w parafii Suchowola, z rodziców Władysława i Marianny z domu Gniedziejko. W dwa dni po urodzeniu, 16 września, został ochrzczony w parafialnym kościele pod wezwaniem świętych Apostołów Piotra i Pawła w Suchowoli i otrzymał imię swojego stryja, Alfonsa (zmienił je na Jerzy Aleksander dopiero w okresie nauki w seminarium, w 1971 r.). W tym samym kościele 17 czerwca 1956 r. przyjął bierzmowanie z rąk biskupa Władysława Suszyńskiego. Wybrał sobie wówczas imię patrona archidiecezji wileńskiej - Kazimierza.W latach 1954-1965 Alek Popiełuszko uczęszczał do Szkoły Podstawowej oraz Liceum Ogólnokształcącego w Suchowoli. W kościele parafialnym, odległym od domu o kilka kilometrów, od 11. roku życia był ministrantem i służył do Mszy św. codziennie przed lekcjami w szkole.
Uzyskawszy świadectwo maturalne, zgłosił się 24 czerwca 1965 r. do Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego św. Jana Chrzciciela w Warszawie, gdzie przez siedem lat przygotowywał się intelektualnie i duchowo do przyjęcia święceń kapłańskich. Podczas tych studiów musiał odbyć dwuletnią służbę wojskową w specjalnej jednostce dla kleryków w Bartoszycach. Z tego okresu znany jest fakt mężnej postawy alumna Popiełuszki, który nie pozwolił odebrać sobie medalika i różańca, za co był szykanowany przez tamtejsze władze wojskowe. Celem tych szykan i obostrzeń w służbie było zniechęcanie żołnierzy-kleryków do kontynuowania drogi powołania kapłańskiego.
Po powrocie do seminarium musiał poddać się operacji tarczycy, leczył się też z powodu choroby serca. W pewnym momencie był w tak ciężkim stanie, że koledzy kursowi całą noc modlili się w jego intencji (18 kwietnia 1970 r.). Przeżycia w wojsku, choroba i pobyt w szpitalu bardzo zbliżyły go do kolegów oraz w szczególny sposób uwrażliwiły na potrzeby, cierpienia i krzywdy bliźnich. Stał się opiekuńczy i zatroskany, zwłaszcza o chorych.

W dniu 12 grudnia 1971 r. otrzymał święcenia subdiakonatu, a 12 marca 1972 r. - diakonatu. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk kardynała Stefana Wyszyńskiego dnia 28 maja 1972 r. w bazylice archikatedralnej św. Jana Chrzciciela w Warszawie. Jako neoprezbiter został skierowany do pracy duszpasterskiej i katechetycznej najpierw w parafii Świętej Trójcy w Ząbkach koło Warszawy, gdzie pracował trzy lata (1972-1975), a następnie do parafii Matki Bożej Królowej Polski w Warszawie-Aninie. Po kolejnych trzech latach, 20 maja 1978 r., został przeniesiony na wikariat do parafii Dzieciątka Jezus w Warszawie na Żoliborzu, skąd 25 maja 1979 r. władza archidiecezjalna skierowała go do pracy duszpasterskiej przy kościele akademickim św. Anny w Warszawie. Prowadził tam konwersatoria dla studentów medycyny, organizował rekolekcje i obozy o charakterze rekolekcyjnym oraz kierował duszpasterstwem pielęgniarek w kaplicy Res Sacra Miser. Był członkiem Krajowej Konsulty Duszpasterstwa Służby Zdrowia, a na terenie archidiecezji warszawskiej - diecezjalnym duszpasterzem środowisk medycznych. Dnia 6 października 1981 r. podjął się także opieki duszpasterskiej nad chorymi w Domu Zasłużonego Pracownika Służby Zdrowia w Warszawie przy ul. Elekcyjnej 37, urządzając tam własnym sumptem kaplicę i stając się na mocy nominacji kurialnej kapelanem.
Ostatnim miejscem zamieszkania i pracy ks. Jerzego Popiełuszki od 20 maja 1980 r. była parafia św. Stanisława Kostki w Warszawie na Żoliborzu, gdzie jako rezydent pomagał w pracy parafialnej i zajmował się duszpasterstwem specjalistycznym. Między innymi kierował zebraniami formacyjnymi grupy studentów Akademii Medycznej, był duszpasterzem średniego personelu medycznego (pielęgniarek) oraz co miesiąc urządzał dla lekarzy spotkania modlitewne.
Na podkreślenie zasługuje udział ks. Jerzego Popiełuszki w przygotowaniu dwóch wizyt papieskich w Ojczyźnie (w 1979 i 1983 r.). W obydwu przypadkach, wbrew sprzeciwom władz komunistycznych i Służby Bezpieczeństwa, był faktycznym przewodniczącym Sekcji Sanitarnej Komitetu Przyjęcia Jana Pawła II w Warszawie i ze swoją kilkusetosobową grupą medyczną roztaczał z ramienia Kościoła opiekę zdrowotną nad uczestnikami pielgrzymek.
Oddzielną kartą życia ks. Jerzego, która doprowadziła go do palmy męczeństwa, było jego bezkompromisowe zaangażowanie się w duszpasterstwo świata pracy, zarówno w okresie tworzenia się "Solidarności", jak i później, gdy trwał stan wojenny w Polsce oraz po jego zniesieniu. Pomimo szykan ze strony czynników państwowych i esbeckich oraz pomówień i oszczerstw w środkach masowego przekazu, był rzecznikiem i obrońcą godności człowieka, praw ludzkich do wolności, sprawiedliwości, miłości i prawdy, a także heroldem Pawłowego i papieskiego nauczania, że zło należy zwyciężać dobrem. Prawdy te głosił wraz ze swym proboszczem - ks. prałatem Teofilem Boguckim - przede wszystkim podczas nabożeństw za Ojczyznę, urządzanych w kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu od czasu ogłoszenia stanu wojennego we wszystkie ostatnie niedziele miesiąca. Pierwsza taka Msza św. została odprawiona 28 lutego 1982 r.
Serdeczne więzy ks. Popiełuszki ze światem pracy, zwłaszcza z pracownikami Huty Warszawa, zadzierzgnięte zostały w sposób niemal przypadkowy, ale opatrznościowy i nieodwracalny. Gdy w sierpniu 1980 r. doszło do strajku w Hucie Warszawa, pięciu przedstawicieli tej Huty przybyło do rezydencji arcybiskupów warszawskich, prosząc kardynała Stefana Wyszyńskiego, ażeby przyjechał do nich lub wyznaczył im jakiegoś kapłana do odprawienia Mszy świętej. Twierdzili, że prawie wszyscy strajkujący wewnątrz Huty są katolikami i pragną uczestniczyć w niedzielnej liturgii mszalnej, ale ze względu na sytuację - nie mogą opuścić miejsca pracy. Była to pierwsza niedziela, około godziny ósmej, kiedy strajkowały już Gdańsk, Szczecin i śląskie kopalnie. Prymas Polski, nie mogąc ze względu na inne zaplanowane zajęcia osobiście odprawić tej Mszy świętej, zlecił swojemu kapelanowi - ks. prałatowi Bronisławowi Piaseckiemu: "Poszukaj księdza". Ks. kapelan udał się niezwłocznie na pobliski Żoliborz, do kościoła św. Stanisława Kostki, i propozycję pójścia do Huty przedstawił pierwszemu napotkanemu kapłanowi - ks. Jerzemu Popiełuszce. Ks. Jerzy chętnie przyjął propozycję i, po porozumieniu się z proboszczem, wyruszył do Huty. Był to początek kolejnej formy jego duszpasterstwa - duszpasterstwa, które zakończyło się jego męczeńską śmiercią.
Kiedy w 1981 roku strajkowały uczelnie wyższe, ks. Jerzy Popiełuszko roztoczył opiekę duszpasterską nad studentami warszawskiej Akademii Medycznej i jednocześnie nad słuchaczami Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarniczej, gdzie protest miał dramatyczny przebieg. Kiedy 2 grudnia 1981 r. władze dokonały pacyfikacji WOSP w Warszawie przy użyciu helikopterów i sprzętu bojowego (co stanowiło swoiste preludium do wprowadzenia za kilka dni stanu wojennego), ksiądz Jerzy był w gmachu uczelni.
Władze komunistyczne nasiliły szykanowanie kapłana. Był wielokrotnie przesłuchiwany w prokuraturze, zatrzymywany i aresztowany. Przedstawiono mu nawet akt oskarżenia, w którym zarzucano mu, że działał na szkodę interesów PRL, ponieważ nadużywając funkcji kapłana czynił z kościołów miejsce propagandy antypaństwowej (sąd umorzył postępowanie w sierpniu 1984 r.). Prasa reżimowa nasiliła ataki drukując liczne oszczercze artykuły, mające skompromitować kapelana Solidarności (opisywano rzekome nadużycia finansowe i skandale obyczajowe).
Ksiądz Jerzy nie zaprzestał swojej działalności. Oprócz Mszy św. za Ojczyznę, zainicjował w 1982 r. pielgrzymkę robotników Huty Warszawa na Jasna Górę, która przerodziła się wkrótce w Ogólnopolską Pielgrzymkę Ludzi Pracy. W końcu władze zdecydowały się na ostrzejsze działania. 13 października 1984 r. milicja usiłowała doprowadzić do wypadku drogowego, w którym ks. Jerzy miał zginąć; akcja ta nie powiodła się. Kolejną próbę podjęto kilka dni później.
Kiedy późnym wieczorem dnia 19 października 1984 r. ks. Jerzy wracał samochodem z posługi duszpasterskiej w Bydgoszczy, został zatrzymany przez trzech funkcjonariuszy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (Wydział do walki z Kościołem) i uprowadzony. Stało się to na szosie w Górsku niedaleko Torunia. Niemal cudem ocalał kierowca - pan Waldemar Chrostowski, jedyny świadek bandyckiego porwania, który, chociaż skuty kajdankami, wyskoczył z pędzącego samochodu i niezwłocznie powiadomił władze kościelne i społeczeństwo o dokonanym przez przedstawicieli władz komunistycznych bezprawiu.
Nastało wtedy dziesięć dni modlitewnego oczekiwania na powrót kapłana w wielu świątyniach kraju, zwłaszcza w kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie. Niestety, w dniu 30 października 1984 r. ze sztucznego zbiornika wodnego przy tamie na Wiśle koło Włocławka milicja wyłowiła ciało ks. Jerzego Popiełuszki. Sekcja zmasakrowanego ciała została przeprowadzona w Białymstoku, ale pogrzeb, zgodnie z wolą katolickiego społeczeństwa, odbył się w Warszawie 3 listopada 1984 r. Ks. Jerzy Popiełuszko został pochowany w grobie przy kościele św. Stanisława Kostki. Obrzędom pogrzebowym przewodniczył i okolicznościowe kazanie wygłosił kardynał Józef Glemp, Prymas Polski. W pogrzebie uczestniczyło wielu biskupów, kilkuset kapłanów oraz prawie milion wiernych, w tym setki pocztów sztandarowych spod znaku "Solidarności" z całego kraju.Przekonanie duchowieństwa i wiernych o męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki za wiarę spowodowało, że kardynał Józef Glemp, arcybiskup metropolita gnieźnieński i warszawski oraz Prymas Polski, wystarał się o potrzebne zezwolenie Stolicy Apostolskiej i powołał archidiecezjalny trybunał, który zajął się procesem beatyfikacyjnym ks. Jerzego. Proces ten na szczeblu diecezjalnym trwał od 8 lutego 1997 r. do 8 lutego 2001 r. Następnie akta procesu zostały przewiezione do Stolicy Apostolskiej i poddane dalszym badaniom w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. 6 czerwca 2010 r. w Warszawie odbyła się beatyfikacja ks. Jerzego Popiełuszki. Jego liturgiczne wspomnienie wyznaczono na 19 października - w dniu jego narodzin dla nieba."




O francuskich misjonarzach-męczennikach...
 "Jan Brebeuf, Izaak Jogues, Karol Garnier, Antoni Daniel, Gabriel Lalemant, Noel Chabanel, Jan de Lalande i Rene Goupil, francuscy jezuici, byli misjonarzami pracującymi wśród Indian Huronów i Irokezów w Ameryce Północnej, przede wszystkim w Kanadzie. Wszyscy zostali zamęczeni przez Indian w latach 1642-1649. Papież Pius XI beatyfikował ich w 1925 r., a kanonizował - w roku 1930.
Wielkie zasługi jako misjonarze w Kanadzie położyli jezuici, sulpicjanie i urszulanki (tzw. czarne). Największą przeszkodę dla ich pracy stanowiły odległości - olbrzymie, puste przestrzenie oraz dzikie szczepy Indian. Traktowali oni misjonarzy jako białych kolonizatorów, którzy przybyli tu jedynie w tym celu, by wydrzeć im ojczystą ziemię. Okrucieństwa, jakich dopuszczali się Europejczycy na Indianach, jeszcze bardziej zwiększały ich wrogość. W 1674 r. udało się jednak założyć pierwszą diecezję kanadyjską w Quebecu. Biskup Laval założył w tym mieście pierwsze seminarium duchowne, które dało początek francuskojęzycznemu uniwersytetowi, istniejącemu do dzisiaj.
Jan de Brebeuf pochodził ze znakomitej rodziny rycerskiej. Urodził się w Normandii 25 marca 1593 r. Wstąpił do jezuitów w 1617 r. Po złożeniu ślubów pełnił obowiązki pedagoga młodzieży (1619-1621), po czym odbył studia filozoficzne i teologiczne (1621-1625). Wyświęcony na kapłana, na własną prośbę został wkrótce skierowany na misje do Kanady. W 1925 r. udał się tam z dwoma kapłanami i dwoma braćmi zakonnymi. Podróż z Francji do Quebecu trwała 2 miesiące. Jan pozostał wśród szczepu indiańskiego Algonchini, gdzie przez pięć miesięcy uczył się języka. Swą dobrocią i okazywaną pomocą rychło pozyskał sobie serca tubylców. Dla wygody własnej i następców ułożył słownik indiańsko-francuski i gramatykę języka tegoż szczepu oraz katechizm. Nie udało mu się jednak pozyskać ani jednego z tych Indian dla Chrystusa. Udał się więc do szczepu Huronów nad rzeką św. Wawrzyńca. I tu pozyskał przyjaźń Indian, ale nie zdołał również nikogo nawrócić. W ciągu trzech lat wyczerpującej pracy: w podróżach po pustynnych bezmiarach, w prymitywie życia, posuniętym do ostateczności, i surowości klimatu - zdołał ochrzcić zaledwie jedno umierające dziecko. Była to najcięższa próba, jaka mogła spotkać misjonarza. Po zdobyciu Quebecu przez Anglików musiał powrócić w 1629 r. do Francji, ale po odzyskaniu Kanady przez Francuzów (1632) wyruszył znów na misje. Wraz z grupą misjonarzy powrócił niezniechęcony do pracy. W 1636 r. epidemia zaczęła niszczyć wioski Huronów. Misjonarze wychodzili z sił, by ich ratować. Zdołali ochrzcić zaledwie kilkoro umierających dzieci. Dorośli panicznie bali się chrztu. Wtedy o. de Brebeuf zdobył się na heroiczny gest: złożył ślub gotowości na wszystkie cierpienia, byle tylko pozyskać dla Jezusa dusze Indian. Właśnie ta epidemia stała się dla misjonarzy opatrznościowa. Indianie widząc, że białych zaraza się nie ima, zaczęli w nich widzieć czarnoksiężników. Ich heroiczne poświęcenie się dla nich otworzyło wreszcie ich serca. W 1649 r. było już 7 tys. ochrzczonych Indian. W czasie jednej z uciążliwych podróży w zimie 1640/1641 roku o. Jan złamał łopatkę i przez trzy lata musiał przebywać w szpitalu w Quebec. Wrócił w roku 1644. Niestety, jego dzieło zostało zniszczone przez dzikich Irokezów. 16 marca 1649 r. napadli oni na wioski Huronów i wymordowali większość mieszkańców. Jan do końca zachęcał swoich wiernych: "Dzieci moje, podnieście oczy wasze ku niebu. Bóg widzi nasze cierpienia i męki. Ma dla nas piękną nagrodę". Irokezi ze szczególną zawziętością dręczyli misjonarza. Widać było całą wściekłość szatana w mękach, jakie zadawał ich ręką, by zemścić się za wydarte mu dusze Indian: Janowi zdzierano paznokcie, zadawano rany, położono go na palu i zaczęto palić żywcem, wypalono mu oczy, wreszcie jego głowę zanurzono w wodzie, by w ten sposób wykpić chrzest. Wściekli, że nie mogli wydobyć z ust męczennika okrzyków boleści, Irokezi zaczęli miażdżyć mu twarz, piersi i całe ciało. W końcu pełni podziwu dla jego męstwa wyrwali mu serce i pożarli je, by mieć bohaterstwo, jakie on okazał. Razem z nim zamordowano Gabriela Lalementa.
Izaak Jogues urodził się w Orleanie 10 stycznia 1607 r. Oddany do kolegium jezuitów, wstąpił do nich w wieku 17 lat. Po ukończeniu nowicjatu w Rouen oraz studiów filozoficznych i teologicznych (1626-1629) został mianowany regensem kolegium w Rouen. Tu spotkał się z Janem de Brebeuf i z Gabrielem Lalement, z którymi w przyszłości miał podzielić męczeństwo. Na usilne prośby w roku 1636 został wysłany do Kanady. Kiedy w sierpniu 1642 r. wracał do Quebecu, został napadnięty przez Irokezów, którzy wzięli go do niewoli i przez 15 miesięcy zadawali mu wyszukane męki: przypiekano mu ciało, wyrwano paznokcie, bito żelaznymi prętami, odcięto mu kciuk u prawej ręki. Irokezi umyślnie nie zamordowali od razu misjonarza, gdyż spodziewali się okupu. Kiedy wreszcie jakiś litościwy pastor holenderski zapłacił za niego 300 funtów srebra, wypuszczono Izaaka. W bardzo ciężkim stanie przewieziono go do Nowego Amsterdamu (Nowego Jorku), skąd wrócił do Francji. Okazywano mu tam powszechną cześć. Regentka Anna ucałowała jego pokaleczone dłonie. Bohaterski misjonarz nie myślał jednak zrezygnować z pracy misyjnej. Tak długo prosił przełożonych, aż mu pozwolili powrócić. Na życzenie rządu francuskiego doprowadził do pokoju ze szczepem Irokezów. Kiedy w 1646 r. wybuchła wśród Indian epidemia, zabobonni tubylcy, sądząc, że to on ją sprowadził na nich, zamordowali go toporem 18 października 1646 r.Izaak zostawił po sobie listy i kilka drobnych pism. Dowiadujemy się z nich, że prowadził tak intensywne życie wewnętrzne, że nawet otrzymał dar wizji.
W podobnie okrutny sposób zamordowano Towarzyszy Jana i Izaaka: Antoniego Daniela, Karola Garniera, Natalisa Chabanela i dwóch braci zakonnych. Od 1926 r. w Midland (w prowincji Ontario), w miejscu, gdzie odkryto grób Jana de Brebeuf i Gabriela Lalementa, istnieje sanktuarium Jezuickich Męczenników Kanadyjskich. Modlą się tam miejscowi Indianie oraz liczni przedstawiciele kanadyjskich imigrantów. Do tego miejsca od ponad 50 lat na uroczystość Wniebowzięcia Matki Bożej pielgrzymuje kanadyjska Polonia (od ok. 30 lat również w pieszej pielgrzymce, której towarzyszą co roku polscy biskupi). Sanktuarium to nawiedził w 1984 r. papież św. Jan Paweł II, który powiedział wówczas: "Przywołajmy na chwilę tych heroicznych świętych, których w tym miejscu czcimy, a którzy zostawili nam tak wspaniałe dziedzictwo", a później dodał: "To sanktuarium męczenników jest miejscem pielgrzymek i modlitw, monumentem Bożego błogosławieństwa dla przeszłości, inspiracją dla nas, spoglądających w przyszłość"."

Rozważania na dzisiejszy dzień. Eremita z Eremu Maryi "Brama Nieba": Mądrość i głupota...

Źródła obrazków: bł. Ks. Jerzy Popiełuszko - 1..., 2..., 3 (kadr z filmu)..., 4...; misjonarze męczennicy -  http://www.ccwatershed.org/about/martyrs/

Źródło zacytowanych tekstów:  "Czytelnia" serwisu http://brewiarz.pl