...

...
Miłować Boga, troszczyć się o braci, Kościół i Ojczyznę.
Założyciel..... O Pomocnikach Matki Kościoła....Ośrodki w Polsce..... Polecane strony.....


Apel Założyciela...
Najmilsi! Pragnę Was wszystkich pozyskać dla wspierania Kościoła przez Matkę Chrystusową. Poczujcie się odpowiedzialni za Kościół święty, za jego losy i rozwój, za waszą ochrzczoną Ojczyznę, za wiarę naszych braci.
Prymas Tysiąclecia Kardynał Stefan Wyszyński

Powrót na główną stronę.....

Pragnę się cała przemienić w miłosierdzie Twoje i być żywym odbiciem Ciebie. - Siostra Faustyna
Beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego : 7 czerwca 2020 roku - nowa data - 12 września 2021 roku
--
Choćbyś przegrał całkowicie zbierz się, zgarnij, dźwignij, zacznij od nowa! Spróbuj budować na tym co w tobie jest z Boga.
- Kardynał Stefan Wyszyński


Dlaczego wierzę...

Jak niewierny Tomasz twych nie szukam ran, 
Lecz wyznaję z wiarą, żeś mój Bóg i Pan, 
Pomóż wierze mojej, Jezu, łaską swą, 
Ożyw mą nadzieję, rozpal miłość mą.

Ty, coś upamiętnił śmierci Bożej czas, 
Chlebie żywy, życiem swym darzący nas, 
Spraw, bym dla swej duszy życie z Ciebie brał, 
Bym nad wszelką słodycz Ciebie poznać chciał. 

Zbliżam się w pokorze...[1]


Dlaczego wierzę? Dlaczego wierzę w Boga i Bogu? Ktoś skłonił mnie dzisiaj do zadania sobie tego pytania. Zadałam je po raz pierwszy od momentu mojego nawrócenia [2], które dokonało się w głębi mojego serca a rozłożone było na uderzenia upływających wolno dni, miesięcy, lat [3].
Zawsze bliska była mi postawa B. Pascala, który twierdził, że bardziej opłaca się wierzyć niż nie wierzyć, gdyż ewentualne korzyści w przyszłym życiu zrekompensują nam doczesne straty i wyrzeczenia. Taka postawa wymaga świadomego opowiedzenia się po stronie dobra a można ją sprowadzić do przestrzegania pewnych zasad: Jestem uczciwy. Nie krzywdzę innych... Taka postawa ma się jednak nijak do wiary w osobowego Boga! Jak to się zatem stało, że w moim życiu nastąpił radykalny zwrot i uwierzyłam, a uwierzywszy oddałam siebie Bogu?

Przez całe życie starałam się przestrzegać pewnych zasad etycznych, które wywodziłam w dużej mierze z Dekalogu, i kierowałam się nimi dokonując najwłaściwszych w danej chwili wyborów. Nie patrzyłam na korzyści, lecz na to czy postępuję dobrze wobec innych ludzi, i czy jestem w zgodzie ze swoim sumieniem. Odniesieniem dla moich poczynań było jedynie świadome i rozumne ja oraz sumienie skrojone na miarę mojego małego, bo pełnego pychy i egoizmu, serca. [4] Bóg był dla mnie wówczas TYLKO Piękną Ideą - ideą, która ucieleśnia ludzkie tęsknoty i pragnienia - oraz Cudownym Lekiem, duchowym placebo, łagodzącym dręczące ludzkość problemy: egzystencjalne lęki, cierpienie, niesprawiedliwość.

Nadszedł jednak dzień, w którym moja dotychczasowa wizja świata legła w gruzach i pojawił się ON. Pojawił się Ten, o którym sądziłam, że nie istnieje i jest tylko ludzkim zmyśleniem. Tamto doświadczenie było tak niezwykłe, mocne i zaskakujące jak meteoryt, który nocą w snopie ognia znienacka uderza w ziemię i pozostawia po sobie gigantyczną dziurę.

Wierzę, bo Bóg uderzył we mnie swoją Miłością i rozbłysło we mnie tysiąc słońc. Wierzę, bo w momencie największej rozpaczy zderzyłam się z Jego Miłością i zapłonął we mnie ogień Jego Miłości. Wierzę, bo Bóg tego chce i tego ode mnie oczekuje. Parafrazując wypowiedź błogosławionej Anieli Salawy [5] moje nawrócenie mogę podsumować następującymi słowami: Panie! Wierzę, bo chcesz, żyję bo każesz, umrę kiedy zechcesz, zbaw mnie, bo możesz.

Żeby uwierzyć w Boga trzeba najpierw Boga spotkać i Go dotknąć albo poczuć na własnej skórze Jego dotyk. Trzeba poczuć Boga podobnie jak dziecko, które poprzez bliskość i dotyk swojej Matki odczuwa jej Miłość. Co i czy coś wyniknie z tego spotkania zależy potem tylko od nas, bo można zachwycić się Najwyższym Dobrem i pójść za Bogiem albo odsunąć Dobro i zadowolić Jego namiastkami, które mamy zawsze pod ręką - materialnymi dobrami (bogactwem, zmysłowymi przyjemnościami...) i duchowymi dobrami (wiedzą, sławą...).

Dlaczego Ja? Cóż takiego uczyniłam, że spadła na mnie jak grom z jasnego nieba Łaska Wiary i mnie poraziła??? Przecież jestem przeciętnym i nijakim człowiekiem? Przecież nigdy w Boga nie wierzyłam i zaprzeczałam Jego istnieniu? Wielokrotnie zadawałam sobie to pytanie, ale nie znalazłam na nie odpowiedzi i pozostaje ono do dzisiaj dla mnie zagadką. Dlatego od dnia nawrócenia nieustannie pytam wzruszona: Czego ode mnie oczekujesz? Czego pragniesz Panie? Albo zawstydzona powtarzam za Apostołem Piotrem: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny, małego serca i ducha.

Wiara to nie uczucie, lecz akt woli i ciężka praca. Każdy krok jest trudny i każdy krok boli. Każdego dnia trzeba się wyrzekać siebie i iść za Chrystusem. Każdego dnia trzeba się podnosić z upadków i iść dalej. Każdego dnia trzeba dokonywać wyborów między dobrem i złem. Każdego dnia trzeba mówić Bogu na nowo TAK.

Akt zawierzenia siebie Maryi odmówiłam po raz pierwszy 26 sierpnia 2014 roku. To było w czasie, gdy po raz pierwszy w życiu, stając pod Krzyżem Chrystusa [6], powtórzyłam świadomie za Maryją: Niech mi się stanie według Twego słowa Boże. Czy tego żałuję? Nie. Czy od tamtego czasu jest mi trudniej żyć, bo musiałam z wielu rzeczy  - przyjemności, marzeń, planów, zachowań - zrezygnować? Nie. Moje życie jest takie jak w momencie nawrócenia, ale bardziej obfite i pełniejsze, bo naznaczone świadomością obecności Boga przy mnie oraz pewnością, że dla Niego wszystko jest możliwe, lecz ja otrzymuję jedynie to, co jest dobre dla mojego zbawienia, co uczyni mnie lepszym człowiekiem. Zmieniło się także to, że w swoich zmaganiach z życiem i własnym egoizmem nie jestem już sama. Zniknęło uczucie porażającej pustki i osamotnienia. Nie paraliżuje mnie już bezsilność i nie obezwładnia rozpacz. Teraz stale stoi przy mnie Maryja i okrywa mnie swym płaszczem. Gdy się zachwieję, to mnie podtrzymuje. Gdy upadnę, pomaga mi wstać i iść za Chrystusem. Trzymać się Maryi, to trzymać się samego Chrystusa... Ona - doskonałe Naczynie dla Bożej Miłości - uczy nas otwierać się na dary Ducha Świętego i nieść Boga innym ludziom. Nie jest to łatwe, bo jesteśmy tylko glinianymi naczyniami a nasze dłonie są jak sita. Potrafimy trwonić Boże dary i jesteśmy niewdzięczni, ale Bóg w swojej niewyczerpanej dobroci nieustannie nas napełnia i pragnie być dla nas wszystkim.
Katowice, 26 stycznia 2015 roku

***

Nie jestem człowiekiem świętym i pozbawionym słabości, chociaż mija kolejny rok gdy trwam przy Chrystusie i pragnę być odzwierciedleniem Jego Dobra i Miłości. Świadomość własnej niedoskonałości zawsze zasmuca i może zniechęcić do podążania za Chrystusem albo zachęcić do jeszcze większej ufności w miłosierdzie i wszechmoc Boga. Otwierając się na Jego Łaskę pozwalamy, by Dobry Bóg nieustannie podnosił nas z prochu, oczyszczał i przebaczał. Taka postawa wobec powtarzających się upadków uczy pokory i sprawia, że nie polegamy tylko na własnych siłach, co mogłoby stać się powodem rozczarowania i odejścia od Boga. Wytrwałości na Drodze Nawrócenia uczy nas sam Chrystus. Trzykrotne wyparcie się św. Piotra nie sprawiło, że i Jezus się go wyparł. Podczas Drogi Krzyżowej Jezus trzy razy upadał pod Krzyżem i trzy razy się podnosił... Wiara nie czyni z nas ludzi doskonałych, ale wytrwałych w dążeniu do Dobra. Dlatego Jezus prosi gorąco każdego z nas: Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej. J 15, 9-10. Te słowa Chrystusa są moim życiowym mottem. Nieustannie je sobie powtarzam i proszę Boga o umocnienie mojej Wiary, Nadziei i Miłości.

Katowice, 22 kwietnia 2016 roku



[1] Zwrotki dopisane do Hymnu św. Tomasza z Akwinu przez ks. A Poradowskiego.
[2] Nawróciłam się w Roku Wiary (11.10.2012-24.11.2013) ogłoszonym przez papieża Benedykta XVI .
[3] Śmierć mojego ojca w 2007 roku. Śmierć drogich mi przyjaciół. Zamach na ikonę Jasnogórskiej Maryi w dniu 9 grudnia 2012 roku, który uświadomił mi, że ten stary obraz to nie tylko bezcenne dzieło sztuki, ale także symbol pewnych wartości, które - będąc synem lub córką tej ziemi, polskiej ziemi (!) - trzeba bez względu na swój światopogląd i wyznanie szanować oraz strzec, gdyż to nasze wspólne dziedzictwo.
[4] Przez wiele lat żyłam w nieświadomości i uważałam się za wzór cnót. Nie miałam przecież żadnych nałogów. Trwałam dzielnie w czystości i oczekiwałam na prawdziwą miłość. Nie wierzyłam w Boga, ale byłam wierna Przykazaniom, w czym konkurowałam z wierzącymi  - chodzącymi do Kościoła i afiszującymi się swoją wiarą, ale czyniącymi zło. To wszystko przepełniało mnie dumą i sprawiało, że czułam się lepsza od mojego ojca i od innych ludzi...W moim sercu nie było jednak miłości i miłosierdzia, lecz uczucie wyższości i pogarda dla słabszych. Prawdę o sobie odkryłam dopiero przeglądając się w obliczu Boga. Gdy ujrzałam kim naprawdę jestem gorzko zapłakałam i zdumiałam się, że ON pomimo to mnie kocha, że nie odstępuje ode mnie ani na krok i staje między mną a Otchłanią, zasłaniając mnie własnym ciałem. To był dla mnie wstrząs i początek drogi do przemiany serca, którą kroczę od dnia nawrócenia.
[5] "Panie! Żyję, bo każesz, umrę, kiedy chcesz, zbaw mnie, bo możesz."
[6] Moje nawrócenie dopełniło się w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Katowicach. Nad ołtarzem jest piękny witraż przedstawiający Maryję podczas sceny Zwiastowania. Do tego witraża, oddzielony tylko drzewcem Krzyża, przylega drugi witraż ukazujący Matkę Boską Bolesną z sercem przeszytym mieczami. Nigdy nie jest za późno, żeby przyjąć swój Krzyż - ten przeznaczony tylko dla nas - i powiedzieć Bogu TAK.