Pan skierował do mnie następujące słowa:
Przepasz swoje biodra, wstań i
mów wszystko, co ci rozkażę. Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie
napełnił lękiem przed nimi. A
oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą
warowną, kolumną żelazną i murem spiżowym przeciw całej ziemi, przeciw
królom judzkim i ich przywódcom, ich kapłanom i ludowi tej ziemi.
Będą
walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię [zwyciężyć],
gdyż Ja jestem z
tobą - wyrocznia Pana - by cię ochraniać. Jr 1,17-19
REFREN: Usta me głoszą Twoją sprawiedliwość
W Tobie, Panie, ucieczka moja,
niech wstydu nie zaznam na wieki.
Wyzwól mnie i ratuj w Twej sprawiedliwości,
nakłoń ku mnie swe ucho i ześlij ocalenie.
Bądź dla mnie skałą schronienia
i zamkiem warownym, aby mnie ocalić,
bo Ty jesteś moją opoką i twierdzą.
Boże mój, wyrwij mnie z rąk niegodziwca.
Bo Ty, mój Boże, jesteś moją nadzieją,
Panie, Tobie ufam od młodości.
Ty byłeś moją podporą od dnia narodzin,
od łona matki moim opiekunem,
Ciebie zawsze wysławiałem.
Moje usta będą głosiły Twoją sprawiedliwość
i przez cały dzień Twoją pomoc.
Boże, Ty mnie uczyłeś od mojej młodości
i do tej chwili głoszę Twoje cuda. Ps 71,1-6.15.17
Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu, z powodu
Herodiady, żony brata swego Filipa, którą wziął za żonę. Jan bowiem
wypominał Herodowi: Nie wolno ci mieć żony twego brata. A Herodiada
zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod
bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i
brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a
przecież chętnie go słuchał. Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy
Herod w
dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom
wojskowym i osobom znakomitym w Galilei. Gdy
córka tej
Herodiady weszła i
tańczyła,
spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król
rzekł do
dziewczęcia: Proś mię, o co chcesz, a dam ci. Nawet jej przysiągł: Dam
ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa. Ona wyszła i
zapytała swą matkę: O co mam prosić? Ta odpowiedziała: O głowę Jana
Chrzciciela. Natychmiast weszła z pośpiechem do króla i prosiła:
Chcę,
żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela. A
król bardzo się
zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i biesiadników nie chciał jej
odmówić. Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę jego. Ten
poszedł, ściął go w więzieniu i przyniósł głowę jego na misie; dał ją
dziewczęciu, a dziewczę dało swej matce. Uczniowie Jana, dowiedziawszy
się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie. Mk 6,17-29
***
Lepiej stracić twarz czy zgrzeszyć? Lepiej podważyć swój autorytet, wystawić się na śmieszność i przyznać do błędu czy zgodzić na zło? Ileż razy zostajemy postawieni pod ścianą i nie daje się nam wyboru! Ileż razy wydaje się nam, że nie mamy wyboru i musimy pójść na kompromis ze światem! Herod uległ, bo chciał wywiązać się z danego słowa, i spadła głowa Jana Chrzciciela. My z bardziej błahych powodów zdradzamy Boga. Nikt nie przejmuje się danym słowem. Czy warto jednak wyrzec się godności Dziecka Bożego, żeby zająć lepsze stanowisko w światowej hierarchii, żeby bardziej podobać się innym i być lubianym przez ludzi? Czy warto wyrzec się Boga?
+
Ja też stałam przed podobnym wyborem i miałam dylemat Heroda. Byłam akurat niedługo po moim nawróceniu. Zagadnięta przez znajomych, którzy krytycznie byli nastawieni do Boga i Kościoła Katolickiego, przez moment wahałam się czy ujawnić fakt, że z osoby niewierzącej stałam się gorliwą neofitką. Moja sytuacja była o tyle trudna, że przyłączyłam się także do Ruchu Pomocników Matki Kościoła, a więc stałam się aktywnym członkiem "podejrzanej" organizacji kościelnej i propagatorką niebezpiecznej "ideologii". Wiedziałam, że nie zaimponuję tym moim wspaniałym znajomym, na których tak bardzo mi zależało! Wiedziałam, że moje wyznanie wywoła zdumienie i konsternację. Przecież nawet w samym Kościele ludzie - szeregowi wierni i hierarchowie - przyglądali mi się podejrzliwie. Widziałam co malowało się w ich oczach, gdy mówiłam o Bogu i moim nawróceniu: Odbiło kobiecie. Ma zwichrowaną psychikę albo jest chora psychicznie. Ma wybujałą wyobraźnię, zaburzenia emocjonalne albo - co gorsza - jedno i drugie. Politowanie, współczucie a nawet pogarda. To były najczęstsze reakcje na moje szczere wyznanie: Spotkałam Boga. Zachwyciłam się Nim i oddałam Mu swoje życie. Jezus Chrystus to najwłaściwsza z Dróg w życiu i postanowiłam nią pójść. Minęło już kilka lat...Coraz rzadziej zastanawiam się nad tym co wypada, a co nie wypada. Bóg to mój Najlepszy i sprawdzony w boju Przyjaciel. Wszak tylko ON był przy mnie, gdy moje życie się wykoleiło i pragnęłam umrzeć. Jest mi obojętne co myślą sobie o mnie ludzie. Z całego serca pragnę być Mu wierną. Najbardziej boli, gdy odsuwają się ode mnie ci, których kocham i podziwiam, na których przyjaźni mi zależy. Nie wyrzeknę się jednak Chrystusa, który poręczył za mnie i zawsze twardo stoi przy mnie, chociaż tak często Go ranię i zawodzę. Bóg to wszystko co mam...W momentach próby zawsze powracają do mnie słowa, które Jezus wypowiedział do swoich uczniów: Wytrwajcie w miłości mojej. Byłabym szalona, gdybym odrzuciła Miłość i odwróciła się od Boga!