Bóg jest światłością,
a nie ma w Nim żadnej ciemności.
Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo,
a chodzimy w ciemności, kłamiemy
i nie postępujemy zgodnie z prawdą.1 J 1,5-6
Długo zastanawiałam się czy obejrzeć film "Tylko nie mów o tym nikomu" Sekielskich. Sprawy, które porusza nie należą do przyjemnych. Pokazuje sytuacje, o których nie chce się słuchać ani tym bardziej oglądać na ekranie. Przytłacza ogrom krzywd. Wzbiera gniew na widok cierpienia i bezsilności ofiar. Oburza arogancja i bezkarność sprawców. Zasmucają złamane ludzkie życia, ale także zasmuca okrucieństwo ofiary, która w momencie konfrontacji ze sprawcą przyjmuje rolę napastnika i zaczyna znęcać emocjonalnie nad dawnym krzywdzicielem, chcąc mu sprawić psychiczny ból, upokorzyć i pogłębić wyrzuty sumienia. Nigdy nie zapomnę pierwszej ze sfilmowanych relacji, gdy dorosła już kobieta dopytuje zaskoczonego i zmieszanego staruszka, przebywającego w domu księży emerytów, dlaczego właśnie ją sobie upatrzył spośród wszystkich dziewczynek i wybrał na ofiarę? I czy wie jak bardzo ją okaleczył? Czy ma świadomość, że ona - pomimo upływu czasu - wciąż cierpi i wraca pamięcią to tamtych tragicznych zdarzeń? Staruszek był szczerze poruszony, ale nawet jego największa skrucha i najgłębszy żal nie potrafią zagoić tak głębokich ran u ofiary - zwłaszcza tego rodzaju ran.
Paradoksalnie każda ze stron ujawnionej relacji, zarówno sprawca, jak i ofiara przemocy, są przegrani. Przegrany jest czyniący zło, bo depcząc czyjąś godność wyrzeka się swojego człowieczeństwa i skazuje na potępienie wieczne, zapominając że Prawo Boże jest nieubłagane w odniesieniu do tego rodzaju zbrodni. Przegrana jest również wykorzystywana seksualnie ofiara, gdyż zostaje odczłowieczona, uprzedmiotowiona i okradziona z godności oraz zdolności nawiązania zdrowej relacji z przyszłym partnerem. Obie zatem strony zostają porażone przez zło i nie ma większego znaczenia czy cierpienie zadają, czy też go doświadczają. Przejawem porażenia przez zło są u sprawców przestępstw przygniatające wyrzuty sumienia albo arogancja i bagatelizowanie cierpienia ofiar. Wymówki, że nic się nie stało. że ofiara sama tego chciała. U ofiar z kolei piętno zła objawia się wycofaniem i problemami emocjonalnymi, prowadzącymi niekiedy do prób samobójczych, albo rozgoryczenia i gniewu, który podsyca pragnienie zemsty.
Przejmuje trwogą posiew zła. Obojętność otoczenia i najbliższych. Samotność ofiar dręczonych przez wspomnienia. Wypaczony obraz Boga, który wynoszą z dzieciństwa wszyscy skrzywdzeni, którzy doznali seksualnej przemocy ze strony duchownych. Matka nie uwierzyła chłopcu i nadal posyłała go do kościoła, bo imponowało jej, że syn będzie ministrantem. Postronni świadkowie udawali, że niczego nie widzą albo przymykali oczy na odbywające się regularnie pokątne spotkania księdza z ofiarami. Zgłoszone przestępstwo seksualne jest ignorowane przez przełożonych i tuszowane a sprawca pozostaje bezkarny i przez lata kontynuuje niecny proceder...
Jaka jest skala tego zjawiska? Ile faktycznie osób doświadczyło tego piekła? Można odnieść wrażenie, że cały Kościół jest dotknięty tym trądem i wszystkie polskie parafie to siedliska seksualnej przemocy oraz dewiacji. Czy rzeczywiście celibat i wstrzemięźliwość seksualna prowadzą do najgorszych patologii, a życie bez takich ograniczeń jest wolne od grzechu i szczęśliwsze? Czy nie jest raczej tak, że to przesadne akcentowanie roli seksualności w naszym życiu rodzi patologie i prowadzi do nieszczęść - zdrad, rozpadu związków małżeńskich, gwałtów, wykorzystywania dzieci i osób słabszych?
Przestępcy seksualni nie ukrywają się tylko za murami kościołów, na plebaniach, ale są wszędzie. Jednych się potępia, a innym pobłaża. Prawdziwi winowajcy - siewcy zła, pustoszącego ludzkie sumienia również ludzi wierzących - pozostają niewidzialni. Winni są ci wszyscy, którzy demonizują rolę seksu i czynią z niego bożka współczesnego świata. Winni są ci wszyscy, którzy zachęcają do rozwiązłości i aktywności seksualnej już od najmłodszych lat a drugiego człowieka sprowadzają do narzędzia seksualnej przyjemności.
Jezus piętnował najmniejszy przejaw zła, pożądliwość i obłudę. Był pod tym względem bezkompromisowy. Nie można być uczniem Chrystusa i postępować wbrew Jego nauce! Kościół to nie tylko ludzie w sutannach i habitach, ale każdy, kto trwa we wspólnocie i mieni się katolikiem.
Niech nie będzie przepaści między naszymi deklaracjami i przekonaniami, a czynami! Bądźmy świadomymi uczniami Chrystusa, a nie katolikami tylko z nazwy lub przyzwyczajenia. Księża nie spadają z księżyca, lecz wychodzą z polskich rodzin. To rodzina jest odpowiedzialna za to w jaki sposób młody człowiek postrzega później swoją seksualność i drugiego człowieka. Czy będzie on dlań osobą, czy tylko instrumentem do zaspokajania przyjemności. To rodzina kształtuje nasze rozumienie miłości. Miłość sprowadzona tylko do seksu zamienia się w niszczycielską siłę o niewyobrażalnym zasięgu rażenia. Niszczy nie tylko tych, którzy ślepo gonią za przyjemnością, ale i tych, którzy stają się obiektami pożądania. Ten wypaczony obraz miłości jest przeciwieństwem tego, czego uczy nas Chrystus.
Krzyczmy zatem na całe gardło. Niech cały świat się dowie! Seks odarty z miłości oraz miłość sprowadzona do seksu, to największe zło naszego świata. Nie dajmy się zatem zwieść światu i nie wierzmy, że uprawiać seks, to to samo co kochać. Miłość angażuje całego człowieka. Uczy odpowiedzialności. Uwrażliwia na potrzeby drugiej osoby i ukierunkowuje na służbę. Seks angażuje głównie naszą cielesność i koncentruje naszą uwagę na egoistycznym doznawaniu przyjemności.
Bóg daje człowiekowi pełnowartościowy posiłek - chleb miłości - rezerwując dla małżonków słodki deser namiętności. Diabeł kusi wszystkich słodyczami seksu. Rozdaje je za darmo i wmawia, że tak właśnie smakuje miłość.
Czy faktycznie seks jest dla każdego i czy seks dla samego seksu może dać szczęście? Jeśli w to wierzę, to nie jestem uczniem Chrystusa, lecz wyznawcą pana tego świata. I nie ma znaczenia czy noszę sutannę, czy nie.
Odpowiedzią Kościoła na seksualizację człowieka jest Ruch Czystych Serc (dla osób stanu wolnego) oraz Ruch Wiernych Serc ( dla małżonków). Jedynie w ten sposób - my, osoby wierzące- możemy przeciwstawić się tęczowej rewolucji i dać odpór złu.
***
Komentarz ks. prof. dra hab. Pawła Bortkiewicza ( TChr)
Wywiad : Ks. prof. Bortkiewicz: Oglądałem film Sekielskiego wręcz z fizycznym bólem