Tęczowym siostrom i braciom dedykuję...
Źle rozumiana wolność - pojmowana jako prawo do plucia innym w twarz - prowadzi do prowokacyjnych zachowań. W ten sposób usiłuje się wymusić na ludziach o odmiennych przekonaniach akceptację stanu rzeczy, który kłóci się z ich światopoglądem.
Wszyscy mamy prawo do życia zgodnie z uznawanymi wartościami, ale nie powinniśmy wykorzystywać tego prawa do narzucania innym własnego stylu życia, wyznania, kulinarnych i seksualnych upodobań.
Po argument siły zawsze sięgają ci, którzy chcą za wszelka cenę - nawet gwałcąc jednostkową wolność - osiągnąć upragniony cel. Ofiarą przemocy może paść nie tylko mniejszość, która w jakiejś społeczności jest uciskana przez większość o odmiennych poglądach i upodobaniach, ale także większość atakowana i paraliżowana przez wojowniczą i wrogo nastawioną do niej mniejszość. W imię rzekomej obrony własnych praw i interesów osoby o odmiennych poglądach uderzają w społeczeństwo, aby je nie tyle przekonać o konieczności dostosowania prawa i przyznania im nowych przywilejów, ale przede wszystkim, żeby upokorzyć, ośmieszyć i poniżyć resztę społeczeństwa.
Tak wygląda zwyrodniała twarz demokracji, w której w imię wolności jedni gwałcą wolność innych.
To nie jest walka uciskanych o przyznanie im należnych praw, których są pozbawieni, ale walka z drugim człowiekiem, który wyznaje inne wartości. Uderza się weń szyderstwem, kpiąc z tego co jest dlań święte, i żąda akceptacji nowego, narzucanego siłą stanu rzeczy.
Czym innym jest domaganie się nowych praw i poszanowania swojej odmienności, a czym innym narzucanie pozostałym członkom społeczeństwa odmiennego światopoglądu i obcych im wartości.
W ten sposób, sięgając po ideę totalnej wolności, uderza się w wolność jednostki.
Nie jest wolnym świat, który buduje się na antywartościach. Walka o wolność, która uderza w wolność jednostek prowadzi do dyktatury bezprawia i anarchii. Czy jakakolwiek grupa społeczna, walcząc o poszanowanie swojej odmienności, może domagać się od innych, żeby żyli w sprzeczności z wartościami, które są dla nich święte?
Czy powinno się zatem - w imię wolności rozumianej jako sprawiedliwe wyrównywanie szans i równe traktowanie wszystkich - oślepiać widzących, amputować kończyny zdrowym a ludzi heteroseksualnych zmuszać do współżycia z osobami tej samej płci albo do stosunków ze zwierzętami?
Jestem wolnym człowiekiem, ale nie wszystko mi wolno. Skoro Bóg szanuje wolność każdego człowieka i nie łamie jego woli, dając mu wolny wybór, to czyż i ludzie nie powinni szanować siebie nawzajem? Wierzący powinni szanować innych i jeśli tego nie czynią, to zawsze można ich upomnieć, wskazując na Boga. Co jednak zrobić z osobami niewierzącymi, które ostentacyjnie depczą wolność innych? Milczeć? Współczuć im i pobłażać, przełykając pokornie wszystkie obelgi, bluźnierstwa i inwektywy? Czy nie powinniśmy raczej podnieść odważnie głowę i powiedzieć stanowczo: NIE - NIE pozwalam. NIE pozwalam, abyś nadużywał swojej wolności i łamał moją wolność, bo nie na tym wolność polega i nie po to została nam dana, aby upokarzać i poniżać innych.
Totalna wolność bez granic to fikcja. Granica Twojej wolności jest zawsze tam, gdzie zaczyna się moja wolność. Moja z kolei wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się Twoja wolność. Czy naprawdę tak trudno jest to zrozumieć? Dlaczego zatem ubierasz Matkę Bożą w tęczowe szaty nierządnicy i nazywasz ją równościową? Przecież dobrze wiesz, że nie ma znaku równości między dobrem i złem, że czystość i miłość stoją w sprzeczności z rozwiązłością i beztrosko traktowanym seksem, że związek kobiety i mężczyzny, to nie to samo co związek osób tej samej płci. Już sama Natura wyznacza nieprzekraczalne granice między ludźmi oraz między ludźmi a innymi gatunkami.
Możemy mieć pretensje do Boga (albo Natury), że uczynił (uczyniła) nas mężczyzną i kobietą, ale nie zmienimy tego, że taki już jest ten świat. Rodzimy się kobietami i mężczyznami z dwóch osobników odmiennej płci. Nie zmieni tego żaden akt prawny, gdyż Natura rządzi się własnymi prawami. Możesz czuć rozgoryczenie z tego powodu, ale jeśli chcesz, żeby cię szanowano szanuj drugiego człowieka. Nie kpij z jego przekonań, stawiając znak równości między akceptowanymi i odrzucanymi przez społeczeństwo wartościami. Nie czyń ze swojej inności normy, według której mają żyć wszyscy. Nie szydź z Matki Bożej, odzierając Ją z szat oblubienicy i strojąc w szaty nierządnicy. Miłość to coś więcej niż seks, a człowiek, to coś więcej niż ciało. Nie można zredukować nas do bytu czysto biologicznego. Nawet jeśli założymy, że Boga nie ma i pozbawimy człowieka duszy, to zawsze jeszcze pozostanie aspekt duchowy - sfera intelektu i emocji, świat kultury i wartości, przestrzeń wydarta Naturze i oswojona przez człowieka.
Św. Jan Paweł II pięknie powiedział o ludzkiej wolności i naszym prawie do odrzucenia nawet Boga. Oczywiście, że mamy do tego prawo i możemy odrzucić Boga, Boże przykazania i Jego plan na nasze życie, ale w imię czego to uczynimy? W imię czego i co - my wierzący - otrzymamy w zamian? Czy da się pustką i bezsensem zapełnić dziurę w sercu jaka powstanie, gdy wyrwiemy zeń Boga? Czy naprawdę wierzysz w to, że seksem i materialnymi dobrami da się zagłuszyć głód miłości i wewnętrzną pustkę? Jeśli odrzuciłeś Boga i czujesz się z tym szczęśliwy, to korzystaj z życia, ale nie przymuszaj, żeby poszli za Tobą inni. Pozwól rodzicom mieć wpływ na wychowanie własnych dzieci. Nie uszczęśliwiaj na siłę wszystkich, uzurpując sobie prawo do decydowania za innych, bo wydaje ci się, że wiesz lepiej i znalazłeś receptę na szczęście. Jesteś wolnym człowiekiem, ale nie wszystko Ci wolno. Twoja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Uszanuj tę granicę, bo jest nieprzekraczalna. Wszystkim, którzy o tym zapominają mówmy: Non possumus.